sobota, 26 lutego 2011

Początek. Moja przygoda z genealogią czyli poszukiwania igły w stogu siana

Jako dziecko mieszkając w Sokółce w woj. białostockim na wschodzie Polski byłem przekonany, że nazwisko Mierzejewski jest jedyne w swoim rodzaju.
W Sokółce kilkunastotysięcznym miasteczku gdzie się urodziłem nie było wówczas nikogo o tym nazwisku poza Mną, moją Mamą, Siostrą oraz nieżyjącym Tatą, który jednak zawsze gdzieś był obecny choćby we wspomnieniach.

Zdzisław Mierzejewski [1937-1975]
Jak chyba każdy zwracałem szczególną uwagę na występowanie mego nazwiska gdziekolwiek byłem.
Dziecko wymyśla sobie różne zabawy np. przeszukiwanie książki telefonicznej ze swoim lub śmiesznymi nazwiskami. Wsłuchiwanie się w poszukiwania Pań rejestratorek, w przychodni, bibliotece lub jakiejkolwiek ewidencji, które dla ułatwienia recytowały pod nosem w kolejności alfabetycznej nazwiska z papierowych kartotek. Okazji do wsłuchiwania się było dużo, wszędzie obowiązywały  kolejki, a nawet listy. Ludzie więcej ze sobą rozmawiali i wymieniali się informacjami. Tak bywało w poprzedniej epoce. Dziś wygląda to już inaczej, są komputery, programy, sieci z dostępem do internetu i nieszczęsna ochrona danych osobowych na podbudowie wszechobecnej biurokracji.
Takie wsłuchiwanie się utrwaliło moje fałszywe, jak się później okazało przeświadczenie, że nazwisko Mierzejewski jest rzadko spotykane, nie tak często jak Kowalski, Nowak czy też jakiekolwiek inne. Jako dziecko sądziłem, że wręcz każdy o moim nazwisku musi być ze mną spokrewniony. Wyjeżdżając w wakacje do Grabowa, rodzinnej wsi mego Taty wydawało mi się to bardzo daleko z perspektywy Sokółki i małego chłopca. Dziś zdarza mi się dziennie pokonywać setki kilometrów, a odległości są jakby mniejsze.
Grabowo na północnym Mazowszu to jedyne miejsce gdzie spotykałem innych sobie znanych Mierzejewskich i ze zdziwieniem słuchałem, że gdzieś jeszcze tzn. w bliżej nieokreślonym Kamionowie za Ostrołęką mieszkają jeszcze jacyś. Ale czy Ja - ok.12 letni chłopak mam coś z nimi wspólnego poza nazwiskiem? Chyba tak skoro tu przyjeżdżają, mówi się o nich - rodzina, a przede wszystkim noszą takie same nazwisko jak Ja! Tak sobie wówczas myślałem, ale nie ogarniałem wszystkich koligacji, nie wiedząc nawet, kto jest, kim i dla kogo.
(Wstąpiłem do harcerstwa, aby nauczyć się czytać dobrze mapy, lepiej odszukać na nich te Kamionowo i parę jeszcze innych przydatnych dla chłopca rzeczy)
To były dla mnie pierwsze mimowolne odkrycia związane z nazwiskiem poza tymi z książki telefonicznej, która obejmowała, co najmniej całe ówczesne woj. Białostockie lub Polskę. Nie pamiętam dokładnie. Telefonów było w latach 70 i 80 jeszcze niewiele tym bardziej nie znajdowałem dużo zapisanych "wujków" i "cioć". Dziś jak o tym myślę sądzę, że wynikało to ze śmierci ojca, niepełnej rodziny i tęsknoty. Szukałem naturalnym odruchem obronnym wypełnienia dla pustki, jaką spowodowała śmierć Taty w wieku bez mała 7 lat. Dobrze, że ograniczałem się do znajdowania a nie dzwonienia, bo przeżyłbym wczesne rozczarowanie.
Mijały lata i nabierałem nowej wiedzy i doświadczenia. Coraz częściej, nawet w radiu, prasie, książkach czy TV, ba nawet encyklopedii dowiadywałem się, że istnieją inni Mierzejewscy. Było ich coraz więcej i chyba już wszyscy nie mogli być moją rodziną, bo nie zmieściliby się na żadne przyjęcie rodzinne!? Grabowo też nie było, aż tak duże żeby mogli się z niego wszyscy wywodzić!? Po za tym, dlaczego wszyscy potem wyjechali w różne strony Polski i Świata!? Gdzieś, więc musi być jakieś Mierzejewo - myślałem - skąd się oni wszyscy biorą.
Wciąż się łudziłem pozostając w błogostanie, że jest rodziny, czyli nas, coraz więcej. I wszystko było by pięknie gdyby nie moje zainteresowanie historią, które kazało mi spojrzeć na rodzinę z innej perspektywy. Perspektywy przeszłości i wszystko, co za jej horyzontem się skryło, pozostawało nie widoczne. Któż z nas nie chce zobaczyć tego, co za horyzontem. Jeśli horyzont przesłania mur czy płot to, chociaż znaleźć szparkę, aby wejrzeć na drugą stronę. Człowiek już tak ma w swojej naturze, że wciąż goni i gna w kierunku nieznanego aż do końca, który się pozornie odsuwa. Taką wydłubywaną z mozołem szparką stała się dla mnie genealogia.
Jak to w Polskiej rodzinie przy każdej okazji familijnego spotkania wracało się do przeszłości i wspominaniu tego, co dawniej bywało. Każde spotkanie było dla mnie radością i cierpieniem. Bo z jednej strony słuchałem z zaciekawieniem historii rodzinnych i wspomnień o moim wspaniałym Ojcu, którego nie zdążyłem dobrze poznać.







Z drugiej zaś strony wbijano mi drzazgę w moje małe serduszko nieustannie pytając o moją pamięć o nim. Postawiono mi tymi wspomnieniami wysoko poprzeczkę, której jakoś nigdy nie byłem w stanie dosięgnąć, choć rosłem jak na drożdżach i byłem coraz wyższy. Moja podstawowa wiedza o Ojcu i jego rodzinie budowana była głównie na wspomnieniach o nim, a nie rzeczywistych przeżyciach i doświadczeniach.




Z przekorą sobie myślę, że to może i lepiej dla mojej skóry w dolnej części pleców. Ze skrytego Urwisa, jakim byłem zaczęły wykluwać się własne poglądy, myśli i doświadczenia. Doprowadziły mnie tu gdzie dziś jestem i co sobą prezentuję nosząc dumnie nazwisko Mierzejewski. Jednak nigdy pewnych braków się nie wypełni tak jak nie potrafię cofnąć czasu.

Przychodziły coraz większe rozczarowania życiem i ogromny głód wiedzy tego, co było i skąd się wziąłem? Minął czas zabawy i trzeba było na poważnie się zająć sprawami. Jedną ze spraw było uporządkowanie nagromadzonej latami wiedzy i opowieści rodzinnych. Było to związane z historią, którą przecież od najmłodszych lat lubiłem. Dzieckiem tej bezinteresownej miłości jest między innymi pasja i ta oto strona Mierzejewski Rodzina i Krze o konstrukcji, której pisałem w innym artykule - link. Nie mnie oceniać czy jestem dobrym ojcem ;-)
Moja przygoda z genealogią miała bardzo prosty i precyzyjny plan - odnaleźć przodków, dowiedzieć się, kim byliśmy, skąd przybyliśmy. O naiwności, ty nie masz granic.
Te przedostatnie słowa a`propos zabrzmiały jak tytuł obrazu Paula Paul Gauguin [*1848+1903] "Skąd przychodzimy? Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy?".



Jak dowiadujemy się z  listów Gauguina, obraz powinniśmy "czytać" od prawej do lewej, rozpoczynając od postaci śpiącego dziecka. P. Gauguin napisał, że postacie rozmyślają nad pytaniami o ludzką egzystencję, danymi w samym tytule. Niebieskie bóstwo symbolizuje wszystko, co jest poza naszym światem. Stara kobieta z lewej, bliska śmierci, zrezygnowana akceptuje swój los. Nomen omen sporo kobiet jak na jeden obraz i jedno życie ale i tak bywa.

Wracając do historii rodzinnych. Okazało się nagle, że Grabowo to tylko etap przejściowy, jaki w sztafecie pokoleń przebył mój dziadek ojczysty Piotr i inni przed nim i po nim. Szukam i żałuję, że nie mam żadnego jego zdjęcia, alternatywą są mi zdjęcia jego rodzonych braci z lat późniejszych.
Zmarło mu się młodo, a więc Tato odziedziczył to po swoim Ojcu. Zegar tyka a Ja wciąż tak niewiele wiem. Używając kolejnej przenośni wchodząc w głęboki las napotykałem coraz więcej drzew i to niejednego gatunku. Podszedłem ambitnie i badałem rodziców oraz ich rodzeństwo każdego następnego pokolenia. Pamiętajmy, że każda para w kolejnym pokoleniu wzrasta do kwadratu a więc mamy czworo dziadków, ośmioro pradziadków, szesnaścioro prapradziadków itd. W szóstym pokoleniu, czyli naszych 4 x pradziadków, co wcale nie jest tak dalekie jest już 256 osób nie licząc rodzeństwa i ich małżonków.
W panice zacząłem szukać - wszystkich, aby określić jakoś terytorium swego działania. Tutaj nastąpiła konfrontacja z rzeczywistością i niemal przerażenie. Otóż Mierzejewskich spotykałem wszędzie i nie wszyscy to moja rodzina!? ;-)  To szukanie igły w stogu siana przy mobilności moich przodków i przybywających z każdym pokoleniem nazwisk i postaci.
Początkowo założyłem, że będę zbierał wszystko, co o nich znajdę. Wkrótce wobec ilości informacji okazało się, że nie jestem w stanie. Musiałem wrócić na ziemię i spokojnie podążać za nikłym śladem, jaki zostawili przodkowie. To była pułapka, do której niczym Tezeusz podążyłem za nićmi Adrianny, aby uwolnić innych od „męki” poszukiwań w tym labiryncie, a w którym wciąż tkwię. Podążając śladem trafiłem w końcu do Kamionowa, które okazało się być bliższe, choć przez zaledwie kilka pokoleń, jako etap biegnący z Repk poprzez Suchcice. Jak do tej pory nie myślałem o związkach rodziny ze szlachtą dawnej Ziemi Łomżyńskiej. Jednak drążąc temat Kamionowa otarłem się o Herbarze Uruskiego i Bonieckiego. Nie wykluczam jednak na swej drodze różnych pętli i węzłów, których nie jestem w stanie obecnie rozsupłać.


Wyświetl większą mapę
W ten sposób oznaczyłem trasę wędrówki (swoich) Mierzejewskich na przestrzeni ostatnich ok 200 lat przyjmując metodę regresywną

Tak oto po kilku latach moich naiwnych i wydawałoby się prostych poszukiwań dotarłem do wniosku, że tu nie najważniejszy jest cel, ale droga, jaką pokonujemy w trakcie. Od tamtej pory skupiam głównie uwagę na bezpośrednich przodkach, ale publikując wszystko, co w ich okolicy jest powiązane i pomocne dla innych.

czwartek, 17 lutego 2011

Po polsku poza Polską

Właśnie przeglądałem wiadomości w internecie i natknąłem się na ciekawy artykuł pt. "Brazylijski wehikuł czasu" o polskiej wiosce w Brazylii. link tutaj. Jej mieszkańcy wyemigrowali do Brazylii w XIX wieku  (ok 1890 r.) z Mazowsza i Podlasia na zaproszenie władz Brazylii, które oferowały darmową ziemię pod zasiedlenie. Być może wśród nich znaleźć można wielu Mierzejewskich czy Żebrowskich oraz innych przedstawicieli typowych dla regionu nazwisk?

To nie Mazowsze ani Podlasie ale wykarczowane miejsca pośród brazylijskiej dżungli.
Źródło Wikipedia
autor fot. MarcusMBz
Do Ameryki wyjeżdżali pracować bracia naszych przodków, dla których nie starczyło ziemi po podziale ojcowizny. Ich upamiętnione ślady, często spotkać można na portalach takich jak Ellis Island. Werbunkiem zajmowali się agenci oferując pracę na darowanej ziemi lub w wielkich fabrykach przemysłu ciężkiego (np.hutnictwo). Wiele osób uciekało w ten sposób nie tylko przed rodzimą biedą z kraju będącego pod zaborami, ale także przed branką do wojska na 25 lat, co nie rzadko czynione było i dziś. Choć kraj nasz odzyskał niepodległość i ma swoją własną armię gdzie służba w porównaniu z tym, co niegdyś było wydaje się pobytem w zakładzie specjalnej troski.

Pomyślałem sobie, że rzesze osób planując wyjazdy wakacyjne w tym okresie chyba nie planuje wyjazdu z Polski, aby spędzać go w polskim klimacie (cokolwiek to ma znaczyć) i atmosferze!? Szkoda jednak, że firmy organizujące wyjazdy do cieplejszych krajów tak małą wagę przywiązują do poloników występujących w danym regionie (np.Turcja - Istambuł). Wyjątek stanowią wycieczki na Litwę, Białoruś i Ukrainę, chyba z oczywistych względów, podobnie jak Polskę odwiedzają nasi najbliżsi zachodni sąsiedzi.

Jednak gdyby ktoś z Krajowców lub Polonusów planowałby wyjazdy zagraniczne z polską nutą i sentymentem, warto chyba odwiedzić też takie miejsca, jakich na świecie jest więcej. Taka konfrontacja Polaków z Polski i zagranicy z obecnych czasów z "polskością" przeniesioną żywcem z przed stulecia lub więcej jak we wspomnianej brazylijskiej miejscowości Rio Grande de Sul czy Dom Feliciano może prowadzić do ciekawych wniosków i obserwacji. Jest to też ciekawy materiał porównawczo - badawczy dla etnografów, językoznawców, kulturoznawców, genetyków, genealogów czy historyków.


To ciekawe zjawisko na które warto zwrócić uwagę będąc na wczasach za granicą. Niestety, sądzę że dotyczy to tylko tych starych pokoleń emigracji, nowe fale emigracji interesuje tylko kasa. Nowi emigranci mam wrażenie, że jak najszybciej chcą się zasymilować ukrywając kraj swego pochodzenia. Nie ma w nich tej siły, która zachowa polskość na następne pokolenia, przynajmniej nie u wszystkich. Sprawę polskiego pochodzenia zostawiają do ewentualnego szukania korzeni kolejnym pokoleniom.
Należy podziwiać wytrwałość i skuteczność niektórych Polonusów, co zaobserwujemy na niejednej stronie poświęconej genealogii np. www.mierzejewski.org czy www.orbikfamily.com. Autor tego ostatniego adresu jest spokrewniony ze mną poprzez rodzinę dziadka matecznego. Ich ponad 20-letnie badania korzeni rodzinnych ułatwiły poszukiwania niejednemu i dostarczyły informacji o przodkach. Tylko czy aby na pewno trzeba wyjeżdżać z kraju aby móc z tak odległego dystansu, często lepiej niż my mieszkający w kraju odnaleźć swoje korzenie? Nasuwa mi się ogólny wniosek, że chyba trzeba czasem wyjechać z naszego kraju aby zrozumieć i robić coś lepiej niż My na miejscu mieszkający.

Tym bardziej miło jest potem poczytać i obserwować jak niektórzy "nasi" uparcie i niezmiennie celebrują polskie korzenie gdziekolwiek by się nie znaleźli w świecie.
Normalne jest że, słyszy się o Polonii w Ameryce Płn. (USA) czy Rosji (Syberia), ale najbardziej wzruszające są te miejsca egzotyczne. Słyszałem już o polskich śladach w Mongolii i Chinach, czy też o Bronisławie Piłsudskim (brat Józefa Piłsudskiego), który ma swoich potomków w Japonii wywodzących się z plemienia Ajnów. Mniej egzotyczna wydaje się być Australia gdzie wystarczy spojrzeć na mapę, aby odnaleźć ślady polskości (Góra Kościuszki i inne).
W miejscach bliższych, ale niemniej egzotycznych to Adampol czyli Polonezkoy w Turcji (link pod nazwą miejscowości). Ta miejscowość dziś na przedmieściach Istambułu kojarzona jest mylnie z Mickiewiczem podczas gdy swoją polską nazwę zawdzięcza Adamowi Czartoryskiemu, niedoszłemu królowi Polski, współtwórcy i działaczu polskiego ugrupowania emigracyjnego zwanego od swej siedziby "Hotel Lambert".

Zdjęcie z Wikipedii

Książe Adam Czartoryski planował wielką odnowę Słowiańszczyzny i walkę z Rosją Carską w oparciu o Imperium Osmańskie. Pomysł nie odniósł wielkiego sukcesu, doprowadził jednak do tego, że w wielu armiach świata służyło i szkoliło się wielu polskich oficerów, nie rzadko zaprawionych w bojach z zaborcą. Nie dziwi fakt o żołnierzach polskich w armii Napoleona Bonaparte (Mierzejewski pod Samosierrą w artykule "O Mierzejewskich podania opisane i nie tylko") ale zaskakujące może być już to, że wielu poprawnie nazywanych Afroamerykanów na Haiti ma domieszki polskiej krwi lub wręcz polsko brzmiące nazwiska.
W Afryce też zresztą jest wiele śladów Polaków jak np.cmentarze w osadach pod Kilimandżaro opisane w  relacji Huberta Chudzio "Z mrozów Syberii pod słońce Afryki, Misja historyków Uniwersytetu Pedagogicznego w Afryce Wschodniej".
O Polskich śladach w Madagaskarze traktuje poemat "Beniowski" - Juliusza Słowackiego, który oparty jest o historyczną postać nieco ubarwioną - licentia poetica. Czytałem też gdzieś, kiedyś o zamkach budowanych w Afryce przez naszych powstańców jako namiastkę wolnej ojczyzny na wygnaniu. Wątek ten wykorzystał Alfred Szklarski w serii powieści podróżniczych Tomka Wilmowskiego. Szkoda że takie lektury nieco odeszły w zapomnienie.
Pozdrawiam i zapraszam do dzielenia się informacjami o ciekawych miejscach w kraju i na świecie związanych z rodakami, często noszących nasze nazwiska. 

czwartek, 10 lutego 2011

o Mierzejewskich podania opisane i nie tylko


"Pomiędzy ludźmi nikt nie jest bez imienia"
Odyseja Homera

Długo żem się namyśliwał nad pisaniem tego artykułu, bo niby jakie prawo mam pisać to co już przede mno inni napisali, a Ja jeno spisać próbuje. Takoż mi przyszło zebrać tutej wiedze wszelako zgromadzono, przelewając z jej brzega niczym struge wody, która nie mieszcząc sie już, własnej drogi i ujścia szuka aby z innemi ziemskiemi wodami się złączyć. A może i pragnienie wiedzy czyjej ugasić? Moje prawo to jeno nazwisko bez mała od półwiecza w rodzinie noszone sławić, takoż i starczy aby coś tu napisać o niem choć Jam bez tytułów i dostojności. Herbu własnego nie pomnę, czym go kiedy miał, czy też infamią onegdaj jaką ród mój go pozbawion został.
Nie herb zresztą , z urodzenia szlachcica czyni ano jego życie własne i postępowanie. Takoż wam nieco już  historyje z niem związane przybliże, poczynając od nazwiska swego.

Mierzejewski nazwisko jak jedni piszą odmiejscowe, a inni odosobowe nazwać wolą. Żadnemu z tych badaczy racji odbierać nie możliwe, bo tak i tak bywało. Odmiejscowe bo miejsce Mierzejowem zwane początek jemu dało, a one same być może od rycerza imieniem Mirzej pochodzi. Mirzej brzmi egzotycznie ale chyba takowym nie jest. Choć są tezy że całe słowiańskie plemię ze wschodu, ze stepów za Wołgą i Dnieprem, nad Wisłę przywędrowało zanim ktokolwiek Mierzejewskim się obwołał. Ja tak przemyśliwuje że bliższemi nam bratankami Serbowie niż Rusowie, czyli Słowianie południowi skąd i My przewędrowalim

Nazwiska te właściwie zaczęły się ukształtowywać w XV stoleciu. Przedtem ino imię się liczyło, a jeśli żeś zamożnym był, chwalić się mogłeś swemi dobrami, dlatego Jan de Mierzeyevo to jeszcze nie Jan Mierzejewski choć prawie. Bywało tak że w różnych dokumentach i okresach ten sam Jan czy inny Joannes imiennik tytułował się de Czerwiensis, a potem de Repky. Tak więc nasz Jan z Mierzejewa po tym jak fortuna się do niego uśmiechnęła mógł stać się nawet Janem z Kolna. Przy braku dbałości zapisu i niezbyt sztywnym zasadom gramatyki tak języka polskiego jak i łacińskiego przez wieki zapis i wymowa uległa przekręceniom miedzy innemi złożenia "io" na "ie" co wynikało z miejscowej mowy jaki i ewolucji języka ojczystego. Zmiany takie możemy zaobserwować aż do dziś przechodząc przeróżne transkrypcyje i naleciałości językowe. Co w dawnych zapisach samych kancelistów, najeźców, kolonistów i zaborców stawać się mogło że Jan z Kolna stawał się Janem Skolnowskim!?, Struniawą - ski ze Struniaw, Dobkow-ski z Dobek, Kleczkow-ski z Kleczkowa, Mieczkow-ski z Mieczek, Choromań -ski z Choroman itd. Samą końcówkę ski dodawano później ażeby wiadomo było "ski-ądeś" przyszedł. Aż w końcu po latach makaronizmów i zaborów mowę polska przywrócono lecz teraz znów zagrożona być może, choć z innej strony jeśli język się zmienia żywym nie martwym zwać go można.


tu na górze Święty Krzyż zwanej, Ziemi Świetokrzyskiej są jedne z najstarszych zabytków piśmiennictwa polskiego tzw. "Kazania Swiętokrzyskie" 

Dla zmęczonych temi słowy dopowiem że każdy język ma swojo melodię w którą się wsłuchując czytać łacniej będziesz. Takoż wsłuchaj się w to bajanie i daj się ponieść fantazyji. Dyć pamięta ino że w każdej odrobina prawdy się unosi albo i wiela więcej niż odrobina.
Niekiedy określenie słowemi w języku ma dwoiste znaczenie i tak Mierzeja to łacha piachu co niektórzy upatrują jako nawiązanie do mazowieckiej ziemi skąd pierwotnie Mierzejewscy się wywodzą. Jeszcze inni, do tego legendy o czeskim pochodzeniu przyłączają, głosząc jakoby Król Jagiełło lub wcześniejszy Mości, rycerzy czeskich najął do walki z nękającymi Prusami, Jaćwingami, Krzyżakami a i Litwinami samemi nierzadko bywało. A że co rusz wojna sama sporo kosztować musiała wtedy to też wypłaty na żołd zabrakło. Jej Królewskie Mości bojąc się buntu rycerstwa i gwałtu przez niego poczynionego, ziemię im w zamian nadał. Co prawda legenda ta jest mało wiarygodna i miała swoje odniesienie do warszawskiej Pragi, której właścicielami w ten sposób stali się rzekomo rycerze czescy. Od niejakiego Mirzeja pierwotnie z nadania być mogli Mierzejewscy. Dziś wiemy że nazwa tej części Warszawy nie ma nic wspólnego z czechami poza źródłosłowem słowiańskiem i oznaczała wypalanie karczowiska pod uprawę tzn "prażenie". Jednak są tacy co mówią że onegdaj jakowyś Mierzejewscy archiwa przetrząsali szukając zapisów co do własności prawobrzeżnej części Warszawy. Nie kontenta pozostając jeno z racji wielkich zniszczeń i spustoszenia jakie w papierach burz dzieje poczynić zdołały. Wracając do Króla i czeskich rycerzy to oni niezadowoleni z piachów jakie im nad Vistulą nadano ze skargą do króla się udali. Król wysłuchał argumenta o lichości ziemi uznając. Nowe nadania wypisał w Mierzejewie od tego właśnie rodu czeskich rycerzy i niejakiego Mirzeja nazwe swe biorące (czytać literując M-i-r - z-ej) Ziemia ta bardziej żyzna, jeszcze bardziej na północny wschód wysunięta była, dla ochrony granic. 
Znany znawca Dr. hab. Kazimierz Rymut z Instytutu Języka Polskiego w mieście Królewskiem Krakowie uważa że Mirzej może być skróconą wersją imienia Kazimierz, Mirogniew lub Mirosław jak pisze na swej stronie [www.mierzejewscy.org] inny także znawca Mierzejewskich - Garret.
Jeśli jakiś ród tak jak np Mierzejewscy był bardzo w regionie rozpleniony, poszczególne jego rodziny i osoby przyjmowały przydomki np:"Repka", "Babich", "Szeląg", "Klepak", "Chrzczon" czy "Kamion" itd. Z czasem dochodziło i do tego że nikt już nie pamiętał jak dana persona nazwisko nosiła i takoż przydomek przechodził w nazwisko własne danej osobie czy całej rodzinie przypisan będąc. Protoplastą czyli założycielem rodu niechcący go czyniąc.
Nie bez przyczyny tutaj o tem pisze, bo już niejaki Seweryn Uruski [1817-1890] w swoim herbarzu, najbliższy tej ziemi z racji urzędu marszałka szlachty pełniący, wspomina o Mierzejewskich vel Mierzejowskich herbu Lubicz w północnem Mazowszu zamieszkałych, Repki się zwących. Co ich do mojej familji przybliża, choć bardziej z Ziemią Różańską niż Troszyńską czy Czerwińską związanem byli. A to z tej przyczyny, że jest takowa wieś szlachecka w Mierzejewie dawniej Mierzejewo Repki zwana.
Mieli oni przydomek Repka i jeszcze w XVI stoleciu pisali się Repka z Mierzejowa. Nazwa Repki występuje w znanych ocalałych dokumentach np. w 1473 roku. Wspomniany jest niejaki "Joannes de Repky dedit eodem die ..." (Jan z Repk dał tym samym dnia...) de Repky 1473 MZH nr 417; de Myrzeyevo de Repky 1494 r. ib nr 742; Mierzeiewo Repki 1578 ŹDz XVI 383. Z książki Prace Onomastyczne.
Więc Repki to nazwa rodowa od nazwy osobowej Repka zawiera prawdopodobnie ten sam rdzeń co staropolskie reptać, szeptać, szemrać, wygadywać; dziś polskie gwarowo wygadywać, czeskie reptati, a może także jest określeniem odosobowym i źródło swoje bierze od słowiańskiekiego słowa silny, zdrowy i występowała już w historii od dawien dawna.
Ze wstępu "Do Dziejów Polski" autorstwa Augusta Bielowskiego czytamy: "...Te są rody królów polskich: Kotysko zrodził Piasta; Piast zrodził Semowita z żony Repki; Popiel z całem swojem potomstwem wyrzucony był z Polski: Semowit zaś na tron wstapiwszy zrodził Lestka; Lestko zrodził Semisława; Semisław zaś zrodził wielkiego Mieszka pierwszego.. 
Rępino Repki to jedna z szeregu wsi założonych na obszarze położonego w pow. ostrołęckim lasu Mirzejewo i przezwanych odeń również Repki, Repk, pow. Ostrołęka
Nie jedyna zresztą bo drzewiej takowych ze 20 bywało co się Mierzejewo przed właściwą nazwą wołali w tej szlacheckiej okolicy. A były onegdaj to:
Mierzejewo- Bobin, 
Mierzejewo-Borowce, 
Mierzejewo-Br(z)yszki, 
Mierzejewo-Czambrowina vel Czamrowina, 
Mierzejewo-Damięty
Mierzejewo-Drwęc vel Drwęcz, 
Mierzejewo-Janczyki,
Mierzejewo-Janki Młode
Mierzejewo-Janki Stare
Mierzejewo-Jarnuty
Mierzejewo-Nogawki
Mierzejewo-Przeczki
Mierzejewo-Repki (Moje gniazdo)
Mierzejewo-Stare
Mierzejewo Strusin
Mierzejewo-Tomasze (Garreta rodzinne gniazdo)
Mierzejewo-Wiączyki vel Janczyki
Mierzejewo-Wielgouchy
Mierzejewo-Woysze
Mierzejewo-Wypychy
Mierzejewo-Zamość
Mierzejewo-Zapieczne



Dziś pod swemi odrębnemi nazwami występują ino w starych ksiegach hipotecznych i kartach po staremu często zapisane. Są też w Polsce i inne Mierzejewa, Mierzejowa, Mirzewa, Mierzejewa wszelkiej odmiany prawdopodobnie nazwy swoje od ich założycieli biorące. Historycznie rzecz obejmując równie stare co te w dawnem powiecie Ostrołęckiem. Które to miasto również dla zwyczaju w ostatnim czasie Mierzejewem jest zwane z racji gęstości nazwiska występowania tego. Mówią nawet że jeśli w mieście tem, tłum ludzi się zbierze, a kto kamieniem w niech rzuci to zapewne Mierzejewskiego trafi. A i w mieście Łodzi nazwanie to swą ulicę ma jako i okręt "Prof. Mierzejewski" co po oceanicznych wodach pływa. Ciekawym przykładów Waszmości inwencyji ustępuję. 
Z tych innych najbardziej znane to te Mierzejewo [Mierziewen 1427 r.] w Warmińsko-Mazurskiem koło grodu Rastenborka w krainie Galindów i Bartów leżące, dziś Kętrzynem na cześć patrioty wielkiego zwanem. Bliżej niego nawet jest równie stary Sensburg czyli Mrągowo na cześć jeszcze innszego patrioty nazwane. Mierzejewo to jak w "Słowniku Geograficzny Królestwa Polskiego I Innych Krajów Słowiański" przeczytać możemy w 1427 r. powstało z nadania wujta Rastenborskiego, który na 15 włókach nad jeziorem zwanem Notyst opodal późniejszych Sądr, na prawie chełmińskim je nadał, zwalniając synów Jana, Marcina i Grzegorza na 10 lat od wojskowej służby.


Jest Ci także Mierzejewo w Wielkopolszcze w powiecie Leszczyńskim dawniej Wschowskim od XIV stulecia znane, gdzie w 1893 r. zapisano jako własność hrabiego Marcelego Żółtowskiego ale w początkach swych do Mierzewskich vel Mirzejewskich aka Mierzejewskich należące.
Linia Wielkopolska u Ursukiego w linii Mierzejewskich wspomniana;  Z osiedlonych w Wielkopolsce. Łukasz, Szymon i Stanisław 1669 r. z województwem brzesko kujawskiem i Floryan 1697 r. z województwem inowrocławskiem podpisali elekcye. Po niewiadomym z Heleny Zakrzewskiej synowie, Grzegorz z Kunegundy Zbierzchowskiej miał córkę Maryannę, i Marcin, dziedzic Rusinowa, podczaszy bracławski 1731 r. elektor 1733 r. z wojew. brzesko-kujawskiego, następnie podczaszy bydgoski 1746 r, ożeniony z Karoliną Sartowską, primo voto (pierwszego śłubu) za Franciszkiem Zakrzewskim, chorążym kruszwickim.
Po Marcinie, dziedzicu wsi Rusinow 1755 r, syn Jakób miał syna Bonifacego, tego synowie Jan i Tomasz wylegitymowani w Królestwie 1839 r.; z tej linii Antoni syn Szymona i Zofii Tuszewskiej, wylegitymowany w Królestwie 1839 r.


Świadectwa Heroldyi dla Mierzejewskich h. Szeliga
Katarzyna, żona Marcina Jabłkowskiego, starosty zgierskiego 1740 r. Magdalena primo voto za Antonim Kretkowskim, kasztelanicem kowalskim, secundo voto za Michałem Mierzyńskim, podczaszym radziejowskim 1750 r.
Po Andrzeju z Teresy Broniewskiej synowie, Andrzej i Stanisław, i z nich Andrzej pozostawił syna Antoniego, chorążego kawaleryi narodowej 1792 r.
Stanisław, cześnik parnawski, elektor 1733 r. z wojew. brzesko-kujawskiego, podczaszy bracławski, z żony Maryanny Głembockiej miał synów, Jakóba i Stefana. Michał, chorąży poznański, pisarz grodzki kowalski 1767 r., pozostawił syna Jana. Po Grzegorzu z Franciszki Jarnowskiej synowie, Jakób i Wojciech 1780 r. Zygmunt łowczy inowrocławki 1792 r. (Księgi Grodzkie Brzeskie)

Wracając do Mierzejewa jak i Mierzejewskich v Mierzejowskich herbu Lubicz to Ursuki podaje że jednego pochodzenia są ze Stroniewskimi, szlachta zagrodowa. Tak mnie się zddaje że to mogą być toż sami co Struniewscy ze Struniaw parafii Goworowskiej, przeze mnie w wielu dokumentach oglądanych. Wracając do Mierzejewskich u Uruskiego spisanych podaje on że; Michał 1492 r. Józef syn Wojciecha, 1556 r. Marcyan, elektor 1632 ziemi różańskiej. Marcin wojski i podstarosta różański w 1648 r., Jan 1669 r. i Adam 1764r. z ziemi różańskiej podpisali elekcye..
Marcyan, syna Jana, dziedzic Swaczowa 1660 r., elektor 1669 r. z województwa sandomierskiego, z Anny Leszczyńskiej miał synów, Franciszka, dziedzica miejscowości Radomyśla i Rudy 1670 r., cześnika inflanckiego 1698 r., i Augustyna z Mierzejowa, dziedzica Skrzyńca, Wierzchowisk i Zarzece, rotmistrza wojsk pieszych 1682 roku, miecznika czernichowskiego, po którym z Eutrozyny Suchorabskiej córki, Maryanna, Zofia i synowie: Dominik, Kazimierz, Marcin i Stefan 1682 r.
Maciej, sędzia Trybunału koronnego piotrowskiego 1788 r. Jakób, Maciej i Wojciech, synowie Grzegorza, 1783 r, i z nich Maciej, komornik różański 1779 r. Andrzej, syn Antoniego, 1781 roku.
(Conventt. Piotrkowski. i Varsowiensis., Zapiski. i Wyroki Trybunału Lubelskiego i Piotrowskiego)


Stanisław, dziedzic części wsi Mierzejewo-Bryski 1693 r., miał syna Jana, a ten syna Andrzeja, którego syn Jakób pozostawił syna Jana Nepomucena, żonatego z Wiktorią Filochowską, z której syn Dionizy ur. 1811 wylegitymowany w Królestwie 1850 r, nadkonduktor przy drodze żelaznej W-wsko - Wiedeńskiej wziął ślub w Chotomowie powiat warszawski 13.09.1845 z Emilią Buchartowską z czego synowie:1) Jan Klemens ur. 23.11.1846; 2) Marceli Piotr ur. 31.01.1848 r. Inni Mierzejewscy pochodzący od tegoż Stanisława w 1693 r. wylegitymowali się herbem Szeliga.
Po Mateuszu, w 1758 r. burgrabim różańskim, syn Jan miał syna Józefa, żonatego z Krystyną Tchorzewską, z której synowie: 1) Andrzej, dziedzic dóbr Mościsk, w powiecie radomski, wylegitymowany w Królestwie 1848 r. z synem Edmundem, urodzonym z Agnieszki Szabrańskiej; 2)Ludwik, po którym z Razalii  Łabędzkiej syn Jan wylegitymowany w Królestwie 1848 r.
Józef z Krasowa, w powiecie radzyńskim, syn Jana, wnuk Kiliana, otrzymał 1767 roku części Krasowa od swego ojca, i tegoż roku wspólnie z żoną Eleonorą Hruświcką nabyli części wsi Krasów Wielki i Stara Wieś; Józef wylegitymowa się w Galicyi 1804 roku (Quaterniones, Akta po-Galicyjskie)


Mierzejewski v Mierzejowski herbu Szeliga. Senatorowie w rodzinie; Walenty-Kazimierz, kasztelan zakroczymski 1724 roku, umarł 1787 r. Andrzej-Krzysztof, kasztelan konarsko-łęczycki 1746 r., sochaczewski 1748 r. Licznie rozrodzona w ziemi łomżyńskiej rodzina, zkąd przeszła w różne strony kraju; wzieła nazwisko od wsi Mierzejewo, w powiecie ostrołęckim, którą posiadała już w początkach XV stolecia, i jedna gałąź w XVIII stoleciu doszła do senatorskiej dostojności i znaczne majątki posiadała na Podolu i Litwie, a głównie w powiecie lidzkim, gdzie w początkach XVII wieku osiedlili się niektórzy z członków tej rodziny.
Mikołaj 1421 r, syn Tomasza, Piotr, syn Świętosława, i Stanisław, syn Andrzeja, z Mierzejewa, prowadzili 1478 r. proces w Ostrołęce. Boruta, Stanisław i Wojciech, synowie Niemierzy, mieli 1494 r. sprawę w ziemstwie ostrołęckim (Mil.)


Bronisz i Wojciech, synowie Jana, 1512 r.; po Broniszu synowie, Feliks i Serafin 1550 r. Jan, dworzanin królewski 1586 r. podkomorzy drohicki 1538 r. Maciej, proboszcz w Miastkowie 1560 roku. Jan, syn Arnolfa, 1578 r. Krzysztof, syn Stanisława, 1590 r. Feliks, syn Tomasza, 1592 roku. Bartłomiej, syn Marka, i Mateusz, syn Bartłomieja, 1592 r. Adam i Aleksander, synowie Melchiora, 1598 r. Andrzej, Jan, Marcin i Mateusz, synowie Jana, 1598 r. po Mateuszu synowie, Tomasz i Walenty 1599 r.
Adam, syn Feliksa, dziedzic na Mierzejowie-Jankach 1601 r., dworzanin i rotmistrz królewski 1605 roku, żonaty z Zofią Krakowińską, nabyli 1610 roku części wsi Krakowainy Wielkie. Wojciech, rotmistrz królewski 1609 r. Jan, syn Stanisława, 1610 r. Adam i Wojciech, synowie Stanisława, 1645 r. Aleksander, dworzanin Jana-Kazimierza, używany od niego do różnych spraw publicznych o których Sienkiewicz w Potopie wspomina.
Jan z wojew. lubelskiem i Jan z ziemią chełmską 1669 roku, Adam, Andrzej, Augustyn i trzech Balcerów, Bartłomiej, Floryan, Franciszek, Jacek, dwóch Jakóbów, ośmiu Janów, Józef, Klimunt, Krzysztof, Łukasz, pięciu Maciejów, pięciu Mateuszów, pięciu Marcinów, Ostafiej, pięciu Pawłów, dwóch Piotrów, Sebastyan, sześciu Stanisławów, Szymon, trzech Tomaszów, dwóch Walentych i pięciu Wojciechów z ziemią nurską. a Jan i Stefan z ziemią łomżyńską 1697 roku podpisali elekcye. Olbracht, wojski litewski 1697 r.
To o nich i innych familiach onegdaj żywo wspomina Władysław Smoleński w swoim dziele "Mazowiecka Szlachta w Poddaństwie Proboszczów Płockich" którą kiedy tu mus szerzej zacytować. Bo arcyciekawa to lektura opisująca dokładnie bliskie nam osoby miejsca i zdarzenia.


"Mazowiecka Szlachta w poddaństwie Proboszczów Płockich" Władysław Smoleński


Po Stanisławie, w 1693 r. dziedzicu wsi Mierzejewo-Bryski, pochodzący: Wincenty, urzędnik w Warszawie, syn Walentego i Maryanny Borzym, w 1837 roku: Floryan, urzędnik w Radzyniu, Erazm, podporucznik wojsk polskich, Leon, Józef i Antoni, synowie Jana i Rozalii Wojna, 1838-1840 r.; Wincenty, syn Franciszka i Maryanny Grabowskiej, 1840 r.; Władysław-Wawrzyniec leg. 1851, Ignacy-Alexy, Józef-Aleksander i Konstanty-Ignacy leg. 1857, obrońca sądowy w Warszawie, synowie Stanisława-Adama-Józefa i Maryanny Przybyłowskiej; Józef, syn Jana, 1854 r.; August i Fabian, urzędnicy w Warszawie, Edmund, Lucyan i Stanisław, synowie Macieja i Franciszki Jaworskiej, 1854-1860 r.;Piotr, syn Floryana, 1858 r.; Maciej, syn Jana i Ignacy, syn Antoniego, 1856 r.; Jan, syn Józefa i Urszuli Górskiej, 1859 r; Franciszek, syn Józefa i Antoniny Bełdyckiej, 1862 r.; Józef w wojsku rosyjskiem, syn Franciszka, 1866 r.; Edward, osiedlony w guberni podolskiej, syn Jana, wnuk Józefa, prawnuk Jana, w 1848 r. wylegitymowani w Królestwie.
Erazm, urodzony 1797 r. w Święcu, w obwodzie konstantynowskiem, wszedł 1816 r. do 2 pułku ułanów i w 1825 r. został podporucznikiem; porucznik 1831 roku, ozdoniony krzyżem złotym Virtuti Militari, przemieszkiwał ostatnio we wsi Kowieski, obwodzie siedleckim.
Franciszek, rodem z Brześcia Kujawskiego, postapił 1807 r. do 15 pułku Księstwa Warszawskiego i był podporucznikiem w korpusie pociągu żywnościowego 1821 r. (Księgi Wojskowe)


Po Stanisławie , synu Wojciecha, dziedzicu dóbr Nowa-Wieś-Kujawy, w powiecie łomżyńskim 1742 r.; syn Adam miał syna Karola, a ten syna Józefa, którego syn Stanisław żonaty z Maryanną Grabowską, z której synowie, Wiktor i Józef wylegitymowani w Królestwie 1854 r.; z tej linii Antoni, urzędnik w Płocku, syn Józefa, i tego syn Tacyan wylegitymowani w Królestwie 1858 r.
Po Andrzeju, dziedzicu dóbr Sompolinek, na Kujawach 1771 r., synowie: 1)Stanisław żonaty z Apolonią Mławską, z tej syn Józef, major wojsk polskich, wylegitymowany w Królestwie 1837 r.;2) Antoni żony Agnieszki Sakowskiej pozostawił syna Józefa, dziedzica dóbr Chalno, w powiecie kujawskim, wylegitymowanegow Królestwie 1837 r.
Józef ur. 1792 r. we wsi Wąsoszach, w obwodzie pyzdrskim, wszedł 1806 r. do 6 pułku ułanów Ks. Warszawskiego i w 1808 r. został podporucznikiem; porucznik 1811 r. przeniesiony 1813 e do pułku gwardyi wielkiego księstwa Bergskiego, awansował tegoż roku na kapitana, a 1821 r. na majora z przeniesieniem do kompanii 2 weteranów, a w 1831 r. był dowódcą 2 pociągu żywnościowego. Odbył kampanię: 1807 r. przeciw Prusom, 1809 r. w Austryi, 1813 r. w Saksonii i 1814 r. we Francyi, za co otrzymał krzyż złoty Virtuti Militari i order legii Honorowej. Józef ostatnio stale zamieszkiwał w Skierniewicach a umarł 1848 r w Łowiczu, pozostawiwszy z Anny Gzowskiej syna Stanisława-Jana, urodzonego 1828 r., i córkę Helenę-Praksedę, urodzoną  1832 r. w Warszawie. 
(Księgi Wojskowe)


Po Józefie, dziedzicu dóbr Mierzejewo, syn Jacek, żonaty z Maryanną Żorawską, z niej syn Józef, dzierżawca wsi Żebry, w powiecie pułtuskim, wylegitymowany w Królestwie 1842 r.
Maciej, kapitan 1 pułku strzelców, kawaler Legii honorowej, za waleczność przy zdobyciu Samosierry zaszczycony został pensyą do wygaśnięcia rodu w linii prostej.
Mikołaj wcielony 1815 roku jako kapitan do batalionu wzorowego strzelców, wyszedł tegoż roku do dymisyi; w 1831 r. był majorem jazdy nowogrodzkiej i otrzymał krzyż złoty Virtuti Militari.
Nikodem, syn Jana i Teodory Gaszyńskiej, ur. 1811 r. we wsi Patoki, w obwodzie sieradzkiem, wszedł 1830 r do pułku strzelców konnych gwardyi.
(Ks. Wojskowe)


Jak widać z takowych zapisów przez Ursukiego poczynionych, mieli Mierzejewscy od wieków skłonności do wielu synów i talent do bitki w niejednej wojnie wypróbowan.
Dalej u Uruskiego czytać możemy że: Walenty-Kazimierz na Mierzejewie-Jankach, dziedzic Zabłotowa, cześnik i pisarz halicki, starosta skalski i rotmistrz pancerny 1721 r., kasztelan zakroczymski 1724 r., elektor 1733 r. z województwa mazowieckiego, miał dwie żony, Zofię Jacimirską i Agnieszkę Lanckorońską, córkę Franciszka, i z pierwszej żony pozostawił Andrzeja-Krzysztofa. Andrzej-Krzysztof, z cześnika halickiego i rotmistrza pancernego starosta rakowiecki, elektor 1733 roku z województwa podolskiego, kasztelan konarsko-łęczycki 1746 r., a sochaczewski 1748 roku, podpisali elekcye 1764 roku z województwem ruskiem; miał dwie żony, Rozalię Daniłowiczównę, starościankę borecką, i niewiadomą Puzyniankę, pisarzównę litewską, lecz zdaje się, że miał i trzecią żonę, Salomeę Tarłównę, starościankę goszczyńską; z drugiej żony synowie, Andrzej i Kajetan podpisali elekcye 1764 roku z województwem ruskiem, i z nich Kajetan, dziedzic dóbr Hołobutow, na Rusi Czerwonej, którą sprzedał Salutyckim, był starostą brylińskim 1774 roku.
Marcin, syn Kacpra i Katarzyny Wojszówny, miał synów, Jakóba, dziedzica wsi Mierzejewo-Janki 1723 roku, i Franciszka-Józefa, chorążego pancernego 1722 r., wojskiego trembowelskiego 1736 r, dziedzica dóbr Hlibów, starostę uszyckiego, który miał syna Kajetan, i córki: Ewę, żonę Adama Karszy, cześnika bracławskiego, Apolonię i Eleonorę. Jakób, syn Damazego, dziekan ostrowski, proboszcz czerwińśki 1770 r. Józef, starosta jastrzębski, wojski 1770 r., cześnik 1772 roku podolski, strażnik polny koronnyy, dostał prawem emfitetycznym starostwo tretymirowskie na Ukrainie 1775 roku na lat 50: chorąży podolski 1777 r., ostatnio oboźny koronny i kawaler orderu Św. Stanisława, zacięty nieprzyjaciel konstytucji 3 maja i Targowiczanin 1792 r., poseł 1786 i 1788 r. na sejm czteroletni. Felicyan, kantor inflancki 1777 r., infułat kodeński 1781 r. Floryan, burgrabia łomżyński 1788 r. Jan. burgrabia łomżyński 1790 r. 
(Metryki Litewskie, Conv. Vars., Don.Gr.Vars., Sigil., Kancl., Zapiski i Wyroki Trybunału Lubelskiego i Piotrkowskiego)
Stąd dziś dzięki Uruskiemu wiemy skąd rodaków na wschodzie o naszem nazwisku Mierzejewski jest i było, zwłaszcza na Ukrainie.


Lubicz
Leszczyc



























Szeliga
Kościesza




















Herby pod którymi znaleźć można Mierzejewskich

Z innych na Litwie osiedlonych. Bogusław, wojski lidzki, podpisał elekcye 1648, 1669 i 1674 r. z województwem nowogrodzkiem. Albrycht, podczaszy miński 1666 r. Stanisław, podczaszy lidzki, rotmistrz nowogrodzki, podpisał elekcye 1697 r. z województwem nowogrodzkiem i pospolite ruszenie 1698 r.
Antoni żonaty z Joanną Chreptowicz 1710 r. Michał-Ignacy, stolnik sieradzki, deputat województwa nowogrodzkiego 1722 r. Michał, horodniczy smoleński 1757 roku. ożeniony z Teresą z Ciekawych 
(Arch. Dubr.) 
Barbara żona Michała Kosielskiego 1760 r. Józef, podczaszy i poseł nowogrodzki 1764 roku.
Antoni, deputat szlachty powiatu słuckiego 1809 r. Kalikst marszałek szlachty powiatu brzesko-litweskiego 1817 r. deputowany na sejm 1820 i 1830 r. Niewiadomy, żonaty z Klarą Wojniłowiczów, miał syna Maurycego i córki: Alinę, Julię i Zofię 1850 r. Stanisław syn Stanisława, dziedzic dóbr Poszatryc 1882 r.


Tutaj muszę wtrącić że Wojniłowicze h. Syrokomla wespół z Tyzenhausem Sokółkę, moje rodzinne miasto lokowali i budowali, a i głowę bym dał że z dawien dawna w jakowyś rejestrach gospodarza o nazwisku Mierzejewski na ziemi sokólskiej spotkałem na przełomie XIX i XX stulecia.
Dalej także Uruski wątek zaczyna arcyciekawy wspominając familiję Wańkowiczów na Litwie osiadłych którzy to z Mierzejewskimi spowinowaceni byli, a to poprzez Zofię Mierzejewską {1851-1927].
Zaszczyt to mieć w gronie szeroko rozumianej familji mistrza pióra Melchiora Wańkowicza h. Lis [1892-1974] syn Melchiora i Marii ze Szwoynickich , a więc kontynuując  Ta ostatnia Zofia córka N. Mierzejewskiego a siostra Maurycego, Aliny i Julii żoną  Zygmunta Wańkowicza była co zapisano w 1862 r.


Mierzejewscy, legitymujący się w Galicyi, odmienili herb Szeligę, kładąc pole tarczy złote, półksiężyc i nad nim krzyż kawalerski, czerwone. Walenty 1782 roku i Józef-Albert na Mierzejewie 1783 roku wylegitymowani w Galicyi.
Wylegitymowani w Cesarstwie (rosyjskim) i zapisani do ksiąg szlachty guberni wileńskiej: Jacenty, syn Antoniego, z synami: Antonim, Ignacym i Michałem i Wawrzyniec, syn Antoniego, 1848 r.: Maciej, Józef i Antoni, ten z synami, Antonim i Janem, synowie Jana, 1839 r.
To o nich być może wieszcz Mickiewicz pisał vide link pod niem zapisany.
Jest też familia Mirzejewski pisana. Wawrzyniec Mirzejowski z ziemią halicką podpisał elekcye 1697 r. Antoni, ur. 1794 r. w Durawie, w guberni grodzieńskiej, wstapił 1812 r. do 19 pułku ułanów i tegoż roku został podporucznikiem: przeniesiony w tymże stopniu do szwadronu ułanów 1815 r., tegoż roku wyszedł do dymisyi. Odbył kampanie: 1812 r. w Rosyi, 1813 r. w niemczech i 1814 r. we francyi (Ks. Wojskowe)


A byli też innemi herbami pieczętujący się jak: Franciszek Mierzejewski herbu Kościesza legitymujący się w 1843 r. Ignacy Roman h. Leszczyc, prawnuk Stanisława legitymujący się szlachectwem w 1854 roku od Stanisława dziedzica wsi Sługocinek w 1751 r.


Przeszukując przepastne zasoby internetu co czas jakiś coś nowego wniosę i tak odnalazłem zapis takowy dot. miejscowości Suwalszczyzny i ziem przyległych z XIX wieku w których mowa jest że "Kiwatycze, dobra, pow. prużański, o 25 w. od Prużany, a 8 od dr. żel., 2000 dzies. rozl., należały do Mierzejewskiego, od którego przeszły po kądzieli do Laskowskich. Paraf. kościół katol. św. Piotra i Pawła, z drzewa wzniesiony 1610 r. przez Mikołaja i Zofią Paców. Parafia katol. dekan. prużańskiego, dusz 837; kaplice w Sieliszczach, Wieżkach i Równem. Parafia kl. 5-ej, ma powierzchnię gruntu płaską, prawie zupełnie bezleśną, gleba przeważnie piaszczysta, żwirowata; rzeki Łosza i Jasiołda." Informację takową w "Słowniku Geograficznym Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich" znaleźć można.

O innech Mierzejewskich na końcu mego wywodu znaleźć możecie w artykule Rodowód (wywód przodków jako i w artukule Potomkowie Marcina Mierzejewskiego w grupy rodzinne powiązani ... poprzez badania przeze mnie i wielu wspomagających poczynione za co im w tem miejscu pięknie dziękuję i o wspomożenie dalsze upraszam.

Dla ciekawych świata do lektury zapraszam czy to ksiąg papierowych czy też tych literą na szklanej wizyji imaginarium wyświetlanych.


Wybrana Bibliografia:
Skomasował, skondensował i stylistycznie opracował autor - Zbigniew Mierzejewski
Przepastny Internet za pomocą Googla w imaginarium przeszukany
http://www.mierzejewski.org/
http://www.sejm-wielki.pl
Władysław Smoleński "Mazowiecka Szlachta w Poddaństwie Proboszczów Płockich"
Prace Onomastyczne. PAN. Komitet Językoznawstwa

środa, 2 lutego 2011

Notatka z podróży sentymentalnej czyli słowa ulatują, pismo pozostaje

Verba volant, scripta manent - słowa ulatują, pismo pozostaje 

Może to wydać się dziwne, co teraz napiszę, ale są miejsca na ziemi gdzie człowiek czuje, że jest wśród swoich i przynależy do tej ziemi, regionu. Oczywiście są to subiektywne odczucia, ale one przecież mają wpływ na to właśnie jak i gdzie się dobrze czujemy. Tak było i tym razem, gdy objeżdżałem z synem region tzw. „Mierzejewa” zatrzymaliśmy się w miejscowości Piski tuż obok białego kościółka, który zadziwił mnie swoją fasadą. Na portalu drzwi wejściowych do kościoła nie znajdował się krzyż czy też inne symbole i figury świętych, ale orzełek w koronie. Jego wygląd jakby „niedbale’ zrobiony skupił moją uwagę. 


I wtedy głos dobiegający z kościoła jakby recytował nazwiska z mojego wywodu przodków i z nimi powiązane – Mierzejewski, Choromański, Dobkowski, Mieczkowski, Suchcicki, Rostkowski, Chełstowski, Dzwonkowski, Białobrzeski, Stepnowski, Żebrowski, Zaorski itd. 
To ksiądz na koniec sumy odczytywał zapisane intencje. Postanowiliśmy wejść do kościoła i się rozejrzeć. Zaraz za drzwiami zastałem w szeregu ustawionych mężczyzn, którzy ustępując miejsca zaczęli się nam uważnie przyglądać jakby chcieli nas odpowiednio przypisać i przyporządkować do właściwej miejscowej rodziny. Rozejrzałem się wokół nie chcąc zakłócać porządku mszy. Niewielki kościółek był pełen i tak sobie pomyślałem, że co czwarty z nich to być może Mierzejewski lub rodzinnie powiązany z tym nazwiskiem. Dla odróżnienia poszczególnych rodzin używa się tutaj przydomków, bo nazwiska nic nie mówią w tym gąszczu. W Polsce obecnie żyje blisko 9 tyś. osób o nazwisku Mierzejewski z tego, co najmniej połowa w płn.-wsch. Polsce, na Mazowszu, Warmii i Mazurach, Podlasiu. Inne mniej liczne „kolonie” to okolice Gdańska, Szczecina, Wrocławia, Poznania, Bydgoszczy, Ostrowca Świętokrzyskiego i Łodzi. Świata nie liczę - pozdrawiam Garreta. Zastanawiające i istotne z punktu widzenia legendy o czeskim pochodzeniu jest znaczące występowania nazwiska w powiecie Kłodzkim. Tą historie być może opisze innym razem. Ale wróćmy do „Mierzejewa” i kościoła w Piskach.
Budynek kościoła był prosty, jego sufit pokrywały starannie polakierowane deski boazerii a ściany wyglądały na nie tak dawno odmalowane. Oprócz głównego ołtarza po jego obu stronach równolegle znajdowały się bogato odmalowane w złoto boczne ołtarze w stylu nieco barokowym.. Moją uwagę zwróciły wotywne tablice wmurowane w ściany z nazwiskami tak znanymi z wielu lektur i poszukiwań genealogicznych.
Lista wygłaszanych nazwisk, rodzin i intencji zdawała się nie mieć końca, w dodatku nazwiska zaczęły się powtarzać jak zacięta płyta, a wzrok osób z lewej i prawej zamiast skupić się na kościelnej celebracji skanował w pamięci nasze twarze poszukując jakichkolwiek powiązań ze znanymi sobie tylko faktami, osobami i zdarzeniami. Troszkę uciekając przed świdrującym wzrokiem, a trochę z poszanowania miejsca i okoliczności, wycofałem się poza drzwi kościoła ostatni raz zerkając na bryłę kościoła zbudowanego w 1791 roku oraz przyległą do ogrodzenia kamienną dzwonnicę.
Piski to bardzo stara parafia, o której pierwsze zapiski pochodzą z 1457 r., sąsiaduje z innymi „moimi” jak Troszyn, Kleczkowo, Goworowo, Czerwin. Świątynia ta była gościnna w pewnych okresach dla wielu sąsiednich parafii, np. z powodu zamkniętego kościoła w Troszynie podczas burz dziejowych (powstanie styczniowe, II wojna światowa). Jest to cenna wskazówka dla osób, które czy to z powodu zniszczenia ksiąg czy też braku śladu w ich rodzimej parafii szukają metrykaliów swoich przodków. Z własnego doświadczenia wiem, że dokumenty „odtwarzane sądownie” po wojnie nie zawsze są wiarygodne co do danych w nich podanych..

 

Wychodząc zwróciłem uwagę na kamienną chrzcielnicę wystawioną na zewnątrz – pomyślałem sobie, że to nad nią na przestrzeni dziejów skropiono setki tysiące głów, czyniąc znak krzyża i wygłaszając imię a być może nazwisko. A teraz ta chrzcielnica jakby wzgardzona jest wystawiona na zewnątrz,  tak to nowe wypiera stare. 
Byłem zmylony tym, że jadąc od strony Białegostoku wjechaliśmy najpierw do Pisk, podczas gdy za cel obraliśmy sobie Kleczkowo z jej kościołem i cmentarzem, na którym spoczywają moi pradziadowie. Na płaskiej mapie papierowej czy to atlasie czy też ekranie komputera wygląda to zupełnie inaczej. No, ale nie znając tutejszych dróg i ścieżek zdałem się na „nieomylnego”, GPS-a, który zaraz wskazał nam tą właśnie drogę.
Wyjechaliśmy z Pisk do Kleczkowa mijając po drodze miejscowości rodowe Mieczkowskich – Mieczki-Ziemaki, Mieczki-Poziemaki wspominane w księgach sądu łomżyńskiego już w 1403 roku, gdzie mowa jest o niejakim Stanisławie Poziemak vel Pomiemst i jego bratanku Mieczku. Krewni toczyli spór o dobra Poziemaki, które ostatecznie zostały podzielone na kilka wsi i tym samym Mieczkowscy przejęli nowe nazwisko od swych dóbr, choć początkowo zwali się Poziemak jak to opisał Jerzy Dziewirski w książce pt „Mała Troszyńska Ojczyzna”. 
Dojeżdżamy do Kleczkowa, które z dala wita nas troszkę obco tutaj wyglądającą czerwoną cegłą kościoła i jego gotycką architekturą. To również bardzo stary kościół i parafia założona w 1429 roku, a same Kleczkowo vel Kleczków wspominane jest już w 1413 roku w nadaniach księcia mazowieckiego Janusza I.


Murowany kościół zbudowano w latach 1512-1518, gdy wszędzie indziej gotyk dogorywał wypierany przez nowe style. Tutaj jednak ze względu na swój charakter był potrzebny co w jego historii kilkukrotnie wykorzystano aż do II wojny światowej. Kościół reprezentuje tzw. typ obronny, otoczony zewsząd murem podziurawionym otworami strzelniczymi dziś nieco obniżonym przez zasypanie. Kościół został wysadzony w 1944 r. przez Niemców w powietrze i  odbudowany dopiero w latach 50-tych. W dwóch miejscach zachowały się niewielkie wieżyczki, jedne z, pięciu, które miały zapewniać obrońcom lepszy zasięg i wgląd na obecnie gęsto zabudowane przedpola. Podobno kiedyś mury dodatkowo otaczała fosa, a z jednej z wież zwanej bramną prowadził most zwodzony.

























Od strony rynku rozpościera się duży plac, zapewne kiedyś (może i dziś) plac targowy, z którego wybiegają gwieździście ulice w różnych kierunkach. Pewne stare opisy jeszcze z XIX wieku mówią, że w kościele znajdowały się rzeźby samego Wita Stwosza z czasem zdekompletowane i przekazane w części do sąsiednich parafii Piski i Troszyn. 
Samo Kleczkowo przeżywało swój rozkwit w XVI wieku, kiedy to na krótko uzyskało prawa miejskie. Jednak ze względu na położenie z dala od znaczących szlaków pozostało małą mazowiecką wsią z wieloma znaczącymi nazwiskami w historii takimi jak ks.Białobrzeski, Stanisław Choromański - 1–sza głowa kościoła rzym.-kat. na ziemiach Polskich, Kleczkowski Hieronim - dowódca elitarnej formacji tzw. „Lisowczyków”, dwukrotny zwycięzca spod Wiednia (tylko nieco przed Sobieskim). Tak, tak ratowaliśmy Wiedeń kilkukrotnie. 


Gdy przyjechaliśmy do Kleczkowa kościół był zamknięty, plebania, co prawda stała tuż, obok ale licząc się z tym, że być może jeszcze kiedyś tu wrócę nie chciałem zakłócać poobiedniego spokoju jej mieszkańcom, aby w ten sposób nie zostawić zbędnej rysy na wspomnieniu. 
Obeszliśmy go dokoła patrząc na tu zlokalizowany obiekt jakby przybył w te miejsce troszkę z odległej galaktyki i czasu. Także widzę - przed sobą i podziwiam - gotyk tak nie naturalnie umiejscowiony daleko na wschód, pośród podmokłych łąk, pól i lasów, płaskiego Mazowsza.


Jednak, jeśli uświadomimy sobie, że niegdyś całkiem niedaleko przebiegała granica z państwem krzyżackim, to napływ tego rodzaju architektury wydaje się być uzasadniony. 
Zrobiwszy kilka zdjęć, nie zapomniałem, że przecież troszkę dalej za wsią umiejscowiony jest cmentarz, na którym spoczywają moi przodkowie i znów te nazwiska, tak bliskie i wypisane niemal na każdym nagrobnym kamieniu. Sadzę, że jak większość cmentarzy w XIX wieku tak i ten został przeniesiony tutaj z bezpośredniego otoczenia Kleczkowskiego kościoła na obrzeża wsi. Decydowała o tym coraz większa wiedza sanitarna elit społeczeństwa, która musiała walczyć z konserwatywnym podejściem mieszkańców. Mieszkańcy w swej wielowiekowej tradycji przyzwyczajeni byli do bliskości ich zmarłych przodków, którzy w ten sposób nadal uczestniczyli i wspierali w ich ziemskim życiu. Śmiem nawet przypuszczać, iż kościół katolicki wykorzystał ten swoisty kult przodków przyciągając ludzi do kościoła poprzez cmentarze wokół nich ulokowane. Stąd też chyba wzięła się tradycja pochówku i stawiania kościołów na tak uświęconej ziemi. Śladami w terenie po pochówkach bywają często miejsca nazywane lokalnie "mogiłkami".


Moi przodkowie pochowani na Kleczkowskim cmentarzu także wsparli mnie w moich poszukiwaniach. Ułatwili mi tym samym prześledzenie ich bardzo mobilnych wędrówek i przeskakiwania często z jednej parafii do drugiej na odległość kilkudziesięciu kilometrów (Np. parafia Kleczkowo-parafia Krasnosielc, parafia Goworowo-parafia Kleczkowo, Troszyn itp.) 
Zadbali także o to, aby mi tego typu łamigłówek związanych z ich wędrówkami starczyło na długo, być może nawet dla kolejnych pokoleń. Wróćmy jeszcze na chwilkę na Kleczkowski cmentarz, na którym zadziwiająco łatwo odnalazłem wspomniany nagrobek dziadka stryjecznego Stanisława Mierzejewskiego wraz z jego żona Marią oraz matką Michaliną Mierzejewską z domu Lendo.


Ach Ci Lendowie. Nie dość, że Prapradziadek Michał zawziął się trochę na mnie - utrudniając mi wszelkie z nim związane poszukiwania. Bo Prapradziadek miał trzy żony, wszystkie miały na imię Marianna. Pierwsze dwie nazywały się Dąbkowska i Dobkowska, odnalezione przy pomocy Pani Danuty, co przy rosyjskojęzycznych zapisach nie było takie proste. Ostatnia Marianna, z którą wyprowadził się z Kamionowa do Nożewa gmina Olszewo Borki także nazywała się Marianna na dodatek Mierzejewska. Prapradziadek Michał przybył do Kamionowa parafii Kleczkowskiej z miejscowości Jankowo Skarbowo parafii Nowogrodzkiej jak również wielu innych, ale zmarł w Nożewie. Także Prapradziadka tu na Kleczkowskim cmentarzu nie ma, jak zresztą paru innych, jest tylko płyta nagrobna upamiętniająca jego córkę a moją prababcię Michalinę Mierzejewską z domu Lendo [1886-1924]. Córkę z drugiej żony Michała, Marianny Dobkowskiej z Jankowa Skarbowo, a żonę mego pradziadka Władysława Jakuba Mierzejewskiego [1876-1914] zwanego tylko Jakubem dla odróżnienia od swego ojca Władysława [1845-1914]. Ci dwaj ostatni zmarli jednego dnia, prawdopodobnie na „hiszpankę”, która rzekomo wówczas zbierała swoje śmiertelne żniwo tuż przed wybuchem wojny światowej, a ich matka i żona zmarła kilka tygodni wcześniej. 
To, że wspomniana płyta się tutaj znajduje zawdzięczam również pamięci moich przodków i pewnemu drzewku, które wykarczowano. A było to tak. Gdy w drugiej połowie lat 80-tych zmarł dziadek stryjeczny Stanisław Mierzejewski [1908-1987] postanowiono pochować go w tym samym miejscu, co matkę. Była jednak trudność w tym, że od jej śmierci minęło ponad 60 lat, II wojna światowa, kilka frontów, zmiany granic i ustrojów politycznych. Grób zarósł (pomniki rzadko stawiano) i jedynym śladem na wiejskim cmentarzu po nim było zasadzone na pamiątkę drzewko. To drzewko ku pamięci (moje drzewko genealogiczne także jest ku pamięci następnych pokoleń) z czasem pozwoliło odszukać i zapisać na tablicy daty, które ułatwiały moje dalsze poszukiwania. 

Wyjeżdżając z Kleczkowa w kierunku Kamionowa minęliśmy mostek na rzeczce, bodajże Ruż się zwącej, w której to jak snuje rodzinna opowieść utopili się moi kuzyni Stepnowscy – ojciec rzucił się na ratunek kilkuletniemu synowi. Niestety nienasycony nurt rzeki pochłoną ich obydwu osierocając kolejne pokolenie. Teraz zastanawiając się nad tym sam już nie wiem i nie pamiętam czy chodzi o ten  Ruż (pierwotnie Ruś), rzeczkę tu płynącą czy też inny ten płynący na lewym brzegu Narwi w ziemi makowskiej. Co ciekawe te ziemie mazowieckie mają swoje silne powiązania nie tylko nazwami rzek i miejscowości takich jak Ruż czy Grabowo, ale także występującymi tak tu i tam takimi samymi nazwiskami. To temat na artykuł o migracji i osadnictwie w północnym Mazowszu na przestrzeni dziejów. 
No, ale zjechałem troszkę z głównego szlaku-drogi jak zwykle ulegając mocy powiązań. Powiązania – występują wszędzie nawet tu na mazowieckiej drodze obsadzonej równiutko wierzbami, choć z dala od Żelazowej Woli ziemi Sochaczewskiej niemal słyszę jadąc muzykę Chopina [1810-1849] i przypominam sobie problemy z jego właściwą datą urodzenia, która nie jest jednoznaczna, 22 luty czy 1 marca? Dla chcących pogłębić wiejskie klimaty ilustrowane muzyką Chopina proponuję zajrzeć do mojego pierwszego artykułu [link] pt."Wspomnienie" i wczuć się w tamten nastrój.

Droga prowadziła nas do Kamionowa, a następnie Repk. Nie chcę tu zbyt wiele rozpisywać się o Kamionowie vel Kamienowie gnieździe rodowym rodziny mojej Praprababki Balbiny Kamionowskiej [ok.1855 -1914], którą to historię po części już opisałem w artykule [link] pt.”Mierzejewo Repki, Kamionowo - kolejne rodowe miejscowości”. Miejscowość i rodzina Kamionowskich jest także opisana w Herbarzu Bonieckiego.
Wkrótce z głównej drogi krajowej nr 627 skręcamy do Repk, niewielkiej miejscowości na uboczu w okolicy Wojsz, Jank, Dzwonka, Rostek, samego epicentrum Mierzejewskich. Do dziś te miejscowości położone są wśród ostatnich skrawków lasu na terenie zwanym niegdyś Mierzejewem z ponad dwudziestoma miejscowościami, które miały właśnie przedrostek „Mierzejewo”, a który stopniowo zatraciły. 


Dalej ruszamy przez okolicę Czerwina usianą pamiątkami z przeszłości w stronę Suchcic. Przejeżdżamy przez mostek nad skutą lodem i rozlaną rzeką Orz poprzez miejscowość Dzwonek – gniazdo rodowe Dzwonkowskich do Suchcic gdzie mieszkał i zmarł mój 4xPradziadek Marcin Mierzejewski [ok.1822-1858] syn Baltazara i Marianny. Tą historię również opisałem w artykule [link] pt. „Świat jest mały, czyli niema przypadków, sprawdź sam”.
Do Suchcic i parafii Goworowo będę musiał jeszcze wrócić chcąc wyjaśnić kilka zagadek związanych z moimi przodkami Choromańskimi i Mierzejewskimi. Ale to już chyba nieco w innym kierunku – Archiwum Diecezjalne w Płocku i Archiwum Państwowe w Pułtusku, a może korespondencja z przyjaciółmi zza „wielkiej wody” lub wizyta w lokalnych parafiach.
Do Goworowa jedziemy przez Pokrzywnicę zwaną niegdyś Koprzywnicą z pięknym dworkiem położonym wśród starych drzew dworskiego parku. Dworek jak sądzę jest dziś w prywatnych rękach i jest właśnie remontowany. Przejeżdżając przez tą miejscowość rozwiązała się zagadka skąd tak liczne wpisy ludności z Pokrzywnicy w księgach parafii Goworowo. Podczas gdy ja i wielu innych myślało o ludności samodzielnej parafii Pokrzywnica opodal Pułtuska podobnie jak mylony jest często Troszyn płocki z ostrołęckim.
Dojechaliśmy do Goworowa gdzie drogę wskazywały nam jasne i strzeliste dwie wieże Goworowskiego kościoła. 


Brakuje już nam czasu stąd krótki objazd i rzut oka na rozłożenie ulic w poszukiwaniu cmentarza. Na cmentarzu jak zwykle w tym regionie znajomo brzmiące nazwiska. Mojego Marcina tu już nie odnajdę, wszędzie na cmentarzu wokół kaplicy i murów widać stare drewniane i metalowe krzyże z grobów, które już nie istnieją a ich miejsca zajęły kolejne. Cmentarz widać, że się rozrasta i nie mieści się już w dawno przekroczonych ramach pierwotnego założenia. Na cmentarzu znajdujemy kilka perełek w postaci starych nagrobków.

 















Nagrobek Marii Glińskiej z Kosickich rzuca się w oczy swoja monumentalnością. Na nagrobkach widać kartusze herbowe, które będę musiał jeszcze sprawdzić, prawdopodobnie Radwan i Trzaska. Te najstarsze, jakie udało się wypatrzeć datowane są na 1846 i 1868 rok. Czyli że moich przodków w linii prostej prawdopodobnie tutaj już nie ma, a właściwe śladu po ich grobach. Podróż i poszukiwania trwają, a wszystko, co „W drodze do …” zobaczę wam tu postaram się najlepiej jak umiem opisać. Pozdrawiam i do zobaczenia "W drodze do ..."


Baner 720x300

create your own banner at mybannermaker.com!
Copy this code to your website to display this banner!