poniedziałek, 24 października 2011

Głową muru nie przebijesz czyli apel o pomoc


"Głową muru nie przebijesz ale jeśli zawiodły inne metody, należy spróbować i tej"
Józef Piłsudski

Chyba każdy kiedyś stanął pod przysłowiowym murem. Wiedząc ze, jeśli się go nie pokona, nie przejdzie, to już jest koniec i kres drogi, na której właśnie stanęliśmy. W moich poszukiwaniach stanąłem przed kolejnym murem niemożliwości.
Poszukiwania zatrzymały się w miejscu, ponieważ nie potrafię znaleźć sposobu na dotarcie do dokumentów, które wiem, że istnieją, ale dostęp do nich jest hermetycznie zamknięty lub mocno ograniczony.
Czy znacie te uczucie, gdy głodni wchodzicie do restauracji uwiedzeni zapachem ulubionej potrawy. Udaje Wam się wypatrzyć wolne miejsce przy stoliku, zerkacie w menu i... jest.

Jest tam wszystko, na co od dłuższego czasu mieliście straszną ochotę. Wydaje się, że oto nareszcie możecie rozkoszować się smakiem ulubionej potrawy w wydaniu, jakiego długo szukaliście.

I tu - ten piękny sen się kończy - gdyż kelner niczym strażnik menu obwieszcza Wam stanowczym tonem, że potrawy te są niedostępne... zgroza!

Totalna klęska i rozczarowanie. Można zbesztać szefa, trzasnąć drzwiami, wyjść i nigdy tu nie wrócić. Jest jedno ALE, kucharz, który tu pracuje jest jedyny w swoim rodzaju i nikt inny nie potrafi przyrządzić tej jedynej ulubionej przez nas potrawy. Może jednak warto pertraktować?


Ten wstęp miał niektórym z Was dać odczuć to, co ja czułem. Dowiedziałem się, że długo szukane księgi są niemal w zasięgu moich rąk, ale dostęp do nich jest mocno ograniczony lub wręcz niedostępny.

Mogę popatrzeć, powzdychać ale nie wolno mi posmakować, dotykać


Naprawdę nie rozumiem stanowiska ludzi kościoła, którzy z jakiś niezrozumiałych dla mnie powodów bronią dostępu do dokumentów. Tłumacząc to "nieludzkimi" powodami: brakiem czasu, dostępnością tylko osobom prowadzącym badania naukowe czy też po prostu - Nie, bo Nie! Trzeba zaznaczyć, że często okres, który akta obejmują nie łapie się w żadne bzdurne ograniczenia ochrony danych osobowych.
Zwątpiłem w siebie, zwątpiłem w to, że potrafię z ludźmi rozmawiać, potrafię ich przekonać. Po prostu nie rozumiem.
Nie potrafię przekonać ludzi, (bo ksiądz to też człowiek), którzy są przecież jedynie dysponentami a nie właścicielami tego typu akt. Nawet gdyby byli właścicielami to czy można rościć sobie prawo do historii społeczeństwa, rodziny, narodu. Kto ma większe prawo do dokumentów, których głównymi postaciami są nasi najbliżsi, przodkowie? Ksiądz lub inna osoba, która z racji swojej chwilowej funkcji przechowuje te dokumenty, czy też rodzina szukająca swej tożsamości?
Muszę tu zaznaczyć, że sprawa nie dotyczy wszystkich księży i pracowników archiwów. Spotkać można także ludzi nad wyraz przychylnych. Ludzi, którzy służą pomocą i swoją wiedzą nie robiąc problemów. Takich ludzi, którzy nic w zamian nie oczekują aż chce się wynagradzać.
Wiem, że nie każdy rozumie, po co i dlaczego zagłębiamy się w przeszłość, jednak wydaje się, że tego typu zajęcie (powiernik dokumentów) wymaga bycia otwartym na ludzi i ich potrzeby.

Mój apel do Was i zarazem prośba, to dzielcie się z ludźmi swoimi wiadomościami na dany temat (z zakresu genealogii i nie tylko). Nie zatrzymujcie ich tylko dla siebie, bo wówczas tracą na wartości. Uwierzcie, że to, co dla Was najcenniejsze otrzymacie bezinteresownie, choć być może nie bez waszego wkładu i wysiłku.

Przytoczona opowieść głównie dotyczy Archiwum Diecezjalnego w Łomży. Archiwum odmówiło mi listownie jakiś czas temu dostępu do ksiąg, innym razem stwierdzając, że takich ksiąg nie mają. Nie udało mi się też umówić telefonicznie na wizytę, zasłaniano się pozwoleniami od władz zwierzchnich jak i motywacją oraz zasadnością moich poszukiwań.
Tym samym proszę wszystkich, którzy mają dostęp do zasobów tego archiwum o pomoc w odszukaniu zapisów dotyczących parafii Kleczkowo, w szczególności miejscowości Kamionowo w zakresie nazwisk moich przodków:
  • Mierzejewski (Jakób Władysław 1876-1914, Władysław 1845-1914, Marcin ok 1820-przed 1874 oraz wszelkie inne osoby tego nazwiska)
  • Choromański ( Anna ok 1826 -???? oraz wszelkie inne osoby tego nazwiska z tej parafii)
  • Kamionowski (Balbina 1855-1914, Jakub 1817-1870 oraz wszystkie inne z Kamionowa)
  • Rostkowska (Marianna 1824-1879 rodzice? Gabriel, Magdalena)
  • Lendo Michał ur.1857, wszelkie daty związane z jego małżeństwami i potomstwem z okresu, kiedy mieszkał w Kamionowie, potem Nożewie)
  • Dobkowska Marianna Teofila 1859-1904 (moja praprababka z Jankowo Skarbowo parafia Nowogród
Zakres dat i rodzajów dokumentów, które mnie interesują to akta metrykalne, wszelkie spisy ludności i dokumenty do 1914 roku włącznie To jest rok, w którym, niemal wszyscy moi protoplaści zmarli. 
Akta takowe znajdujące się fragmentarycznie w USC Troszyn lub AP Pułtusk, mają wiele dziur, są w pewnej części odtworzone (a więc niepozbawione błędów) i nie zawierają wszystkich nazwisk i danych. 
Jestem bardzo zainteresowany podjęciem szerszej współpracy ze studentami historii i osobami zainteresowanymi genealogią z Łomży i okolic. Szczegóły do uzgodnienia poprzez adres mailowy

zbigniew.mierzejewski@neostrada.pl

niedziela, 23 października 2011

Wsparcie i pomoc wzajemna

W ostatnim okresie wciąż przeglądam to, co już znalazłem i wiem. Jak to dobrze, że coś niecoś mam zarchiwizowane, choć duża część rodzinnych i nie tylko historii spoczywa chaotycznie rozrzucona w mojej głowie. Dla uporządkowania tej wiedzy między innymi służy ten, blog. Od czasu do czasu jakieś zdjęcie lub dokument przypominają mi, że jeszcze wiele pozostało do ustalenia. Dlatego też moje posty przeskakują w różne miejsca, obszary i czasy. 


Moje drzewo genealogiczne to ponad 2 tyś osób, z tego kilkaset to bliscy krewni i bezpośredni przodkowie, latami sięgającymi do ok.1696 roku. Niemal kompletne (nazwiska, miejsca, daty) ustalenia, co do przodków cztery pokolenia wstecz, przy maksymalnej liczbie osiem pokoleń wstecz. Kilka linii w głąb przeszłości uległo zawieszeniu z powodu braku na tą chwilę wiedzy i dokumentów, np. Żebrowscy, Kamińscy itd. 
Przyjdzie czas na kolejne remanenty i przypomnienia teraz wciąż myślę o miejscach, archiwach i dokumentach, do których jeszcze nie dotarłem. 

Przez lata poszukiwań poznałem wiele ciekawych osób dzielących moje zainteresowania genealogią. Te znajomości jednak naturalnie obumierają, jeśli nie łączy ich jakieś wspólne ogniwo, wspólny interes, np. rodzina lub indeksacja zasobów metrykalnych. Chyba dojrzałem do tego, żeby się gdzieś zrzeszyć. Pozostaje pytanie gdzie? Czy biorąc pod uwagę moje obecne miejsce zamieszkania, czy też miejsce zamieszkiwania przodków? Jeśli miejsce zamieszkiwania przodków to które? Podlaskie, Suwalszczyzna, Mazowsze, a może jeszcze inne?
Dzięki internetowi i forom genealogicznym [np http://genealodzy.pl/Forum.phtml] zdobyłem nową wiedzę, a niekiedy nawet dokumenty. Tak poznałem Garreta Mierzejewskiego [www.mierzejewski.org], który dostarczył mi wiele nowych tropów opartych na jego poszukiwaniach w rejonie, tzw. Mierzejewa, oraz odległego kuzyna Jay Orbika [www.OrbikFamily.com]. Obaj urodzeni i mieszkający w USA, jednak nikogo trwale z najbliższej rodziny, kto wsparłby rodzinne poszukiwania. 
Wszyscy Ci poszukiwacze i odkrywcy mi imponują swoją wiedzą, determinacją, zaangażowaniem, organizacją, choć podobno i ja nie mam, czego się powstydzić;-) 


Każdego, kto choć raz stanie na tej drodze w przeszłość ostrzegam, to wciąga jak dłuższe chodzenie po bagnie, jak mawiał mój znajomy. Dochodzi do tego, że nie ma dnia, żebym nie zerkał na skrzynkę pocztową lub mailową w oczekiwaniu nowych informacji. Niestety skrzynki bywają coraz częściej puste. Niestety coraz częściej brakuje mi właściwych pytań, bądź adresatów, do których mógłbym je skierować. Coraz częściej zastanawiam się nad wsparciem moich poszukiwań przez zawodowców. 
I tu pojawiają się kolejne dylematy. Przez szereg lat zgłębiania historii rodzinnych i zaangażowania docierałem do nowych postaci i dokumentów. Moje samodzielne poszukiwania dawały mi gwarancję rzetelności na miarę mojej wiedzy i umiejętności. Teraz, gdy miałbym się zdać na kogoś nie tak osobiście zaangażowanego nabieram wątpliwości. Nie poznałem nikogo, komu można by było powierzyć swoje poszukiwania ufając, że nie obedrze mnie ze skóry jak mawiają anglosasi have/take the shirt off somebody's back. 

Ciekaw jestem czy Wy znacie, poznaliście takie osoby? Proszę podzielcie się ze mną tymi doświadczeniami. 

Na koniec zwracam się o kontakt i pomoc w zdobyciu kolejnych dokumentów osoby bywające w Archiwum Diecezjalnym w Łomży na adres zbigniew.mierzejewski@neostrada.pl

piątek, 7 października 2011

Śladami przeszłości

Gdy tego roku podróżowałem śladami przeszłości nie wiedziałem jeszcze, iż okaże się wkrótce, że odnalazłem materialny ślad po moim pradziadku Kazimierzu Orbiku. Ale o tym po tym.
Wiedza mojej Mamy, która raczej nie pamięta swego ojca (został zabity, gdy miała ok. 3 lat) nie sięgała poza opowieści mojej Babci Władysławy Orbik z domu Noruk [1902-1984] o jej mężu Bolesławie [1895-1945]. Jego ojciec a mój pradziadek Kazimierz Orbik [1857-1933] zmarł długo przed ślubem dziadków. 
Być może te opowieści i wspomnienia tragicznych wydarzeń z okresu wojny i tuż po przyczyniły się, że historie rodzinne były tak bardzo ważne i pielęgnowane.

Tajno Łanowe w którym to miało miejsce wiele tragicznych zdarzeń 

Mama podtrzymywała wspomnienia babci o ojcu. W swoim już dorosłym życiu, gdy ta rozproszona, podzielona emocjami oraz odległościami, rozdarta tragediami rodzina poznawała się i jednoczyła na nowo, Mama odwiedzała i opiekowała się nieco zapomnianym grobem ojca. Wspólnie ze swoim mężem Zdzisławem kilka lat przed jego śmiercią, która była kolejną tragedią w jej życiu, obmurowała grób, wykarczowując krzewy i stawiając nowy prosty drewniany krzyż. Być może ten nowy krzyż był postawiony w latach 70-tych wraz ze swoim najmłodszym, nowo poznanym bratem przyrodnim Leszkiem Orbikiem z Bielska Podlaskiego.

Bargłowski cmentarz na którym nie sposób odnaleźć dziś grób dziadka 
Sytuacja mojej Mamy i następujące po śmierci swego męża w 1975 r. wydarzenia, opieka nad dziećmi i schorowaną matką, grobem męża a przede wszystkim odległość, jaka dzieliła miejsce zamieszkania od rodzinnych stron powodowała, że po latach nie potrafiliśmy odnaleźć już śladów grobu dziadka.

Mimo to ilekroć mam czas i przejeżdżam przez Bargłów Kościelny staram się odwiedzić cmentarz i miejsca, w których jak mi się wydaje musieli obcować przodkowie. A więc sam kościół z 1883 roku, ze swoim raczej skromnym wyposażeniem, dziś odnowiony. Chrzcielnicę, która jeśli by mogła zapewne wygrzebałaby w swej pamięci radosne chwile chrztu przodków, gdy nadawano im imiona po raz pierwszy przedstawiając światu.

Kościół parafialny w Bargłowie Kościelnym
Chrzcielnica


Odpust od Leona XII z 1901r.
Kapliczka słupowa z Św. Nepomucenem






































Jedynie miejscowa plebania odstrasza mnie swoimi zamkniętymi drzwiami oraz kancelaryjnymi godzinami przyjęć, które nigdy nie chcą się spasować z czasem mojej niezapowiedzianej wizyty.
W kościele ściąga moją uwagę zapis dotyczący odpustu z 11 stycznia 1901 r dany przez Papieża Leona XIII tzw. Papieża różańcowego być może na prośbę rodzimego Towarzystwa Różańcowego i popularnego zwłaszcza w kraju nad Wisłą kultu Maryjnego. Ślady takiego kultu widać na okolicznych kapliczkach  gdzie jego symbolem jest półksiężyc skierowany swymi rogami ku górze umieszczony na kutych krzyżach.

Tak jak to widać wyżej na słupowej kapliczce ze Św. Nepomucenem ulokowanej przy dawnym rozgałęzieniu dróg i nikłej wodnej strugi a może po prostu rowu z wodą. Taka lokalizacja ma swoje znaczenie gdyż Św. Nepomucen chronił pola, zasiewy przed powodziami, wezbraną wodą, której tutaj pośród bagien było pełno, ale i suszą. Droga nieopodal prowadzi na stary cmentarz, co też ma swoją wymowę gdyż Św. Nepomucen jest uznawany za patrona dobrej spowiedzi, być może tej ostatniej. 
Tzw Nepomuki najczęściej były stawiane przy mostach i rozdrożach a kult Św. Nepomucena przywędrował do nas za sprawą jezuitów z Czech


Krzyż z Tajna Łanowego

***
Oglądając często stare zdjęcia u innych żałuję, że nie zachowały się żadne przedwojenne zdjęcia rodziny Orbik, dzięki którym mógłbym poznać lepiej tę połowę mojego bytu, a może po prostu nie potrafiłem do nich dotrzeć. Jedyne zdjęcie dziadka jakie się zachowało to jakbyśmy dziś powiedzieli fotomontaż zamówiony u wędrownego fotografa-komiwojażera dla zaspokojenia ciekawości i tęsknoty córki Norberty. Zdjęcie prezentuje jedyny zachowany wizerunek dziadka z "młodszych" lat oraz dużo starsze zdjęcie mojej babci Władysławy. Na potrzeby córki Norberty istniała też wersja z nią w wieku ok 9 lat w środku, pomiędzy rodzicami. 

Władysława Orbik zd. Noruk i Bolesław Orbik

Brak zdjęć tym silniej wiąże mnie z przeszłością tych miejsc, które odwiedzam, mając w pamięci, że i przodkowie je widywali, wędrując często tymi samymi drogami i ścieżkami. 

Miejsce w którym stała niegdyś kuźnia

Są to czasami miejsca tragiczne i martwe w swojej wymowie jak dzisiejsze pole porośnięte kukurydzą. Kiedyś w tym miejscu stała kuźnia, po której dziś nie ma śladu. Jedynie wzgórek z brzozami, których liście mruczą na wietrze o tym, co tutaj kiedyś się wydarzyło.
Pewnej nocy rodzinę Orbików zbudzili w nocy zbrojni ludzie, zastukali do izby, w której spali rodzice i zażądali wydania żywności oraz transportu przy pomocy konia z wozem. Prawdopodobnie był to fortel mający na celu wywabić Bolesława z domu poza wieś. Jego żonę Władysławę wraz z 3 letnią Norbertą zamknięto od zewnątrz, grożąc śmiercią jeśli spróbuje się wydostać, twierdząc jednocześnie że mąż wróci. Tak się jednak nie stało i dopiero nad ranem pozostałe starsze dzieci otworzyły drzwi a ludzie powiadomili, że Bolesław wisi w drzwiach starej kuźni. Do dziś nie poznałem jasnych powodów tej śmierci, jedna z hipotez mówi o wyroku za to, że podczas okupacji sowietskiej był priedsiedatielem sielsovietu, inna mówi o porachunkach rodzinnych wyrównywanych pod osłoną chaosu jaki panował w 1945 roku.
Wg wspomnień mojej Mamy podobno po latach w B-stoku odbyła się rozprawa związana z tymi wydarzeniami, na którą wzywano babcię Władysławę w charakterze świadka..

Bolesław za "pierwszego sowieta", jako przewodniczący lokalnego sielsowietu był zmuszany (pod karą) do wytypowania gospodarzy do tzw. "wywózki" gdzie sam się umieścił, następnie pod wpływem lamentowań pierwszej żony Bronisławy będącej w zaawansowanej ciąży z kolejnym ósmym dzieckiem, postępującej gruźlicy, wykreślił się z listy. Bronisława nie przeżyłaby trudów wywózki i straciłaby dziecko, umierając zresztą wkrótce potem. Z relacji córki Norberty z drugiego małżeństwa z Władysławą, która słyszała historię od bezpośrednich świadków z tamtych czasów wiemy iż kierował się bogactwem gospodarzy (co było w zgodzie z żądaniami sowietów) zaradnością wytypowanych licząc na to że będzie im łatwiej poradzić sobie w takiej sytuacji. 
W okresie między wojennym prowadził we wsi sklep tzw."kolonialny". Był zaradnym i majętnym gospodarzem potrafiącym wykonywać wiele skomplikowanych prac, zarówno stolarskich jak i kowalskich. Liczne dzieci wychowywał twardą ręką aż do swojej śmierci. Po jego śmierci rodzina się rozpierzchła.

Własnoręcznie, przed blisko 70 latu wykonane przez dziadka Bolesława drzwi
***
Niekwestionowanym znawcą historii rodziny Orbik jest Jay Orbik z USA, który przez ponad 20 lat zbiera wszelkie informacje, penetrując archiwa oraz prowadząc własną stronę na temat tych poszukiwań www.OrbikFamily.com ale nawet on napotyka trudności w postaci dziur w dokumentacji zniszczonej podczas wojennej zawieruchy. Jeśli szukasz swoich korzeni w tej okolicy kliknij, zajrzyj tutaj http://www.orbikfamily.com/orbik/Barglow_Koscielny/Barglow_Record_Project.htm 
Jay wielokrotnie pomagał uzupełnić moją wiedzę genealogiczną, na co i ja nie pozostając mu dłużnym dotarłem do dokumentów pozwalających w dużej mierze uzupełnić te luki.

Jak wiadomo przedłużającymi ród i nosicielami nazwiska są najczęściej mężczyźni. Ci podlegali spisom poborowych, które bywają na tyle dokładne, aby rzucić nowe światło w mrok historii.
Ponieważ gmina Pruska, a tym samym Tajno i okolice przed wojną przynależały do Powiatu Szczuczyńskiego udałem się śladami tych dokumentów poprzez Archiwum Państwowe w Suwałkach do jego oddziału w Ełku. Tutaj w zespole nr 214 pod nazwą "Urząd Powiatowy Szczuczyński ds. powinności wojskowych" odnalazłem wielu Orbików wraz z bezcennymi informacjami.


Informacje w jęz. rosyjskim zawierający cenne dane

W całym dokumencie najczęściej wypełniane były pierwsze 8 kolumn, reszta rzadko. Kolumny 1 i 2 są porządkowe, następne kolumny nr 3, 4, 7, 8 są najcenniejsze ze względu na dane metrykalne oraz informacje o rodzinie.
Kolumna nr 3 określa miejscowość zamieszkania dla pierwszej wpisanej osoby z danej miejscowości.
Jej główną treścią jest nazwisko, (lub przezwisko) i imię oraz tzw. "ocziestwo" czyli imię ojca. Choć bywa,  że tutaj można znaleźć informacje, o tym że ktoś był nieślubnym dzieckiem tak jak w przypadku Konstantego Orbika ur.1894 syna Marianny Orbik. W kolumnie nr 4 zapisywano dokładną datę urodzenia poborowego na podstawie metryki urodzenia. Kolejne kolumny nr 5 i 6 służą weryfikacji wieku wezwanego poborowego i chyba najcenniejsza kolumna nr 7, która dokładnie pyta o stan rodzinny wezwanego dające mu prawo do zwolnienia z art. 45 ustawy.  Zapisywano tam informacje o rodzicach i członkach jego rodziny wraz z wiekiem i datą urodzenia. Prawo do zwolnienia dawało podobnie jak jeszcze do niedawna u nas status jedynego opiekuna i żywiciela rodziny itp.
Kolumna nr 8 pyta o wyznanie, język ojczysty, stan cywilny: kawaler, wdowiec, żonaty, czy ma dzieci ile dokładnie, wymienione czasem z imienia, wiekiem i rokiem urodzenia. Rodzaj wykształcenia z podaniem roku, miesiąca, dnia wydania świadectwa oraz przez kogo. Jeśli wzywany nie posiada ze sobą świadectw to czy jest piśmienny. Zajęcie, rzemiosło, zawód wezwanego.
Innymi słowy kolejne bezcenne źródło informacji dla genealogów pozwalające uzupełnić i poszerzyć swoją wiedzę na temat przodków. 

Ostatnie kolumny pytają między innymi
  • o karalność, pozbawienie praw
  • jeśli wezwany należy do grupy zwolnionych to, jakiego zwolnienia z podaniem rodzaju dokumentu
  • uwagi o innych przyczynach jak śmierć po wezwaniu na spis poborowych (?)

***

I tak dotarłem do mego pradziadka ze strony Mamy, Kazimierza Orbika ur. 1 marca 1857 roku synu Józefa (Osipa) mającego 62 lat, ur. 1 sierpnia 1815 roku. W dokumencie wymienieni są rodzeni bracia:
  • Józef 27 lat (chyba pierworodny sugerując się nadanym imieniem)
  • Jan 18 lat
  • Wiktor 7 lat (zupełnie nieznany dla mnie wcześniej)
Kazimierz Orbik był katolikiem, jego językiem ojczystym był polski, kawaler, niepiśmienny, rolnik, chłop. Tylko w kilku przypadkach jak np. Jana Orbik syna Jana ur. 1880 r, Franciszek Orbik syn Józefa ur.1876 r widniał zapis piśmienny.
Materialny ślad. Zapis dot. pradziadka Kazimierza i jego najbliższych

Te dokumenty, jak twierdzi Jay wypełniły luki w zniszczonych księgach parafialnych dot. niektórych osób.
I tu z Jay Orbikiem znaleźliśmy powinowactwo gdyż mój prapradziadek Józef i praprapradziadek Jay`a - Jakób byli rodzonymi braćmi, synami Wawrzyńca Orbika ur ok 1794 r. ale to już zupełnie inna historia.
Jest to dla mnie pierwszy samodzielnie odnaleziony materialny ślad w przeszłość prowadzący do mego pradziadka Kazimierza Orbika.

Dla zainteresowanych szerzej tematem poboru do wojska polecam lekturę tej książki.
tutaj link: http://otworzksiazke.pl/ksiazka/wielka_transformacja/strona/19



Baner 720x300

create your own banner at mybannermaker.com!
Copy this code to your website to display this banner!