sobota, 4 września 2010

Wspomnienie



 Artykuł ten powstał na podstawie wspomnień z dzieciństwa i opowieści o życiu na wsi moich przodków.(północne Mazowsze i Augustowskie) Wspomnienia te zainspirowały mnie do poszukiwań i zgłębiania historii rodziny. Jest też próbką literacką, mam nadzieję większej całości dla wzbudzenia świadomości genealogicznej kolejnych pokoleń.



 Czytając i słuchając opowieści starszych ludzi pojawiały mi się mgliste obrazy z przeszłości taką, jaką zapamiętałem z licznych wyjazdów i kontaktów z rodziną. Mama dbała abyśmy podtrzymywali kontakty i związki rodzinne tak ze strony Taty jak i swojej, a dla mnie nie było nawet jasne, kto do której należy. Te wspomnienia najczęściej związane były z życiem wsi, na jakich wychowali się moi rodzice.

Jako mały chłopczyk, który utracił ojca w wieku 6 lat, słuchając tych opowieści ciekaw byłem każdego wspomnienia ludzi, którzy pamiętali mego ojca. Te opowieści jawiły mi się mgliście począwszy od koloru sepii, jaki można zobaczyć na starych fotografiach, aż po pełną paletę barw. Obrazy z przeszłości nieraz podbudowane wyobraźnią i widokami ludzi oraz krajobrazami, miejsc, których już nie było. To znaczy miejsca te istnieją, ale jakby nierzeczywiste, to tak jakby zdjęcia do tego odcinka filmu zwanego życiem się zakończyły i cała ekipa przeniosła się na inny plan pozostawiając puste miejsce dla mojej wyobraźni odtworzenie tego, co tu się działo.
Były to dobre wspomnienia, bo żywe pełne akcji i głównych aktorów, choć im więcej mnie pytano o moją pamięć o ojcu, tym większy jego brak mi dokuczał. Nieraz zdarzało się, że na koniec dnia, gdy leżałem już w łóżku podsumowując przeżyty kolejny dzień obrazy teraźniejszości z przeszłością się przenikały.
Odwiedzając te miejsca w dzieciństwie jak i dziś, wciąż widzę życie i warunki, w jakich tu się ono toczyło. Wszystko wydawało się takie proste i kroczące wolno swoim odwiecznym rytmem. Po nocy nastawał dzień, który wzywał ich do pracy, zabawy, radości zmagań i umartwień.
Jeszcze zanim na dobre słońce lub deszcz pobłogosławił swoimi promieniami lub kroplami ten nowy dzień, już pierwsi zbudzeni ze snu mieszkańcy zaczynali się krzątać w trosce o swoich bliskich i dobytek. Trzeba było przecież zadbać o gospodarstwo i ziemię, która dawała chleb. Tak było od wieków, taki rytm dyktowało życie, które codziennie pchało naszych przodków naprzód aż do dnia dzisiejszego. Wiem, że nie było im łatwo, ale jakże zazdroszczę tej prostoty.
Oczami wyobraźni codziennie rano widziałem na drogach kurz lub błoto, przez jakie musiały być przepędzane stada krów często zebrane z całej wsi, pędzone daleko na zielone łąki pod lasem lub rowu zwanego dumnie strumieniem, bo tam była najlepsza trawa. Widzę ospałą grupę często bosych dzieciaków pędzących te stadko, które dopiero budzą się ze snu z każdym krokiem i promieniem słońca. Już wiedzą, że na miejscu czeka ich nagroda w postaci ogniska i pieczonych ziemniaków zabranych po drodze z domu lub z pola sąsiada. Na miejscu po podziale obowiązków zaczyna się dopiero to prawdziwe życie okraszane opowieściami kolegów, śmiechem, zabawą, żartami i psikusami, jakie się robiło lub wspólnie planowało i tak aż do zmierzchu.
Wkrótce w oddali na polach pojawiały się zgarbione rozrzucone postacie niczym głazy, które wolno niewidzialną ręką, ktoś przesuwa po polu. Jak żuczki zbierające plon swojej pracy, a nad nimi błękit nieba przerywany śpiewem skowronków i kreskami szybujących, wzbijających to opadających ptaków. Z czasem, gdy słońce było już coraz wyżej do śpiewu skowronka, dołączały kobiety te starsze oraz młodsze wsłuchujące się w ich słowa i melodię. Te młodsze próbują się na wyścigi, która ma piękniejszy i donioślejszy głos wychwalając zalety lub wady swego życia.
Ponownie kurz drogi tym razem wzbudzany tabunami pędzonych z pastwisk zwierząt na nocny odpoczynek. Powrót tej gromady umorusanych i roześmianych dzieciaków, którzy jak po zwycięskiej bitwie (przecież przeżyli kolejny dzień zmagań) defilują przed wyległymi na ławki wieczorową porą ludźmi jak dumni żołnierze na defiladzie. Teraz starsi mieszkańcy rozdzielają uwagi i komentarze niczym medale, tym bardziej każdy z ferajny dumnie wypina pierś, a nuż z boku przysłuchuje się jakaś dziewczyna.
Wieczorem, gdy mrok i odległe szczekanie psów zagoni ludzi do domów następuje podział, mężczyźni siadają w kuchni pogadać przy małym, co nieco, kobiety albo ich pilnują, albo też gaworzą między sobą, co się na świecie dzieje, tzn. w ich świecie, czyli na wsi, a dzieci cóż po kolacji kulą się gdzieś w kącie. W tym kącie zawsze panuje lekki półmrok i skupienie, gdzie każdy każdemu opowiada, co niesamowitego przeżył i na własne oczy widział nawet, jeśli to trochę naciągana prawda. Od tych opowieści zdarza się, że najmłodsze ze strachu płaczą, a starsze mają gęsią skórkę i to bez względu na to jak są kocem czy pledem okutane. Kocham to wspomnienie o prostym życiu na wsi. Dziś wygląda to już inaczej, znikł śmiech roześmianych dzieci, który niósł się po całej wsi, znikli też starsi ludzie siedzący i długo gaworzący na ławkach. Troszkę też chyba znikło życie, a może tylko skryło się gdzieś cichutko w kącie, w półmroku bojąc się obecnej rzeczywistości.

2 komentarze:

  1. Szanowni Państwo
    Dziękując za wszelkie uwagi dotyczące mego artykułu pragnę podkreślić, iż nie było moim celem epatować ilością informacji, jakimi drogami budowałem swoje „rozłożyste drzewo”. Miał on w moim mniemaniu namalować pewien pejzaż, w którym każdy z Państwa mógłby umieścić dowolne postacie, aby przywołać wspomnienie, poddać się pewnej atmosferze.
    Tych, którzy znaleźli się na początku tej drogi skłonić do refleksji, pobudzić świadomość tego skąd się tutaj znaleźliśmy.
    Zdaję sobie sprawę, że znajdą się zwolennicy tzw. „martwej natury”, „portreciarstwa” a może i „pejzaży”.
    Co do wymieszania czasów, cóż trudno tego uniknąć, gdy jak to napisałem czas teraźniejszy przenikał się z przeszłością przechodząc poprzez tęsknotę w bliżej nieokreśloną przyszłość. Jest to na pewno lektura „nie do odrobienia jakiejś lekcji” tylko do zatrzymania się na chwilę i zastanowienia się nad przeszłością.
    Cały artykuł z jego treścią wlewa się w sposób dowolny w formę, jaką jesteśmy a Ja, jako autor nie mam już na to wpływu
    Z poważaniem
    Zbigniew Mierzejewski

    OdpowiedzUsuń
  2. Na końcu pliku video trafna dedykacja w języku niemieckim "Dedykowane wszystkim ludziom, którzy nie bali się marzyć i zastanawiać"

    OdpowiedzUsuń

Baner 720x300

create your own banner at mybannermaker.com!
Copy this code to your website to display this banner!