Pokazywanie postów oznaczonych etykietą w drodze do. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą w drodze do. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 13 listopada 2011

Pomysły i projekty

Dziś mija kolejny w ostatnim czasie długi weekend. Ten, był ukoronowaniem moich starań o wgląd do aktów metrykalnych parafii Jaminy. Parafii części moich przodków ze strony Mamy w okolicach Augustowa. 

Zabytkowy drewniany kościół w Jaminach wraz z okalającym cmentarzem

Podjąłem pewne zobowiązania, "zdygitalizowania" jej zasobów i na tej zasadzie spróbuję zindeksować oraz zaprezentować istniejące tam akta metrykalne. Niestety będzie to rozciągnięte w czasie i odbywać się będzie cyklicznie, częściami w miarę moich możliwości. 

Co do innych pomysłów, raczej utopijnych są i kolejne. Zbudowania drzew genealogicznych takich wsi jak Jaziewo, Kamionowo, Grabowo. Pomysł wziął się z przekonania, że większość mieszkańców małych wiejskich społeczności jest ze sobą powiązana relacjami rodzinnymi. Pomysł trudny do ubrania w jakieś ramy i kryteria a cóż dopiero w realizację. Zostałem do tego zainspirowany korespondencją ze znajomą. Pomyślałem, że warto by było, choć skupić się na nazwiskach-rodzinach w danej miejscowości występujących od dawien dawna. Wszystkie te pomysły wymagałyby niemal tytanicznej pracy oraz wsparcia wielu osób. Z powodu braku przede wszystkim lokalnego wsparcia muszę odłożyć je na półkę. Poczekać na czasy, kiedy to dysponując jego większą ilością oraz siłami uda mi się z nimi zmierzyć. Tymczasem... 
W drodze do... parafii Jaminy pojawiły się także pewne nurtujące mną pytania i tematy do opisania. 
Oto jeden z nich. Tak charakterystyczny niekiedy dla naszego krajobrazu, że nie zwracamy na niego większej uwagi. Szkoda, bo niesie nam cenne informacje o historii regionu oraz o miejscach z nim związanych. 

W tej części obecnego woj. podlaskiego, przy drogach i nie tylko można spotkać ogromną i chyba nigdzie indziej niespotykaną ilość krzyży, kapliczek, tablic, pomniczków itp. Dla obcokrajowca jadącego drogą np. E67 Białystok-Suchowala-Sztabin-Augustów nie ma wątpliwości, że znalazł się w kraju katolickim. Można nawet chyba się pokusić o wyodrębnienie specyficznej architektury, poszczególnych tego typu budowli jak i charakterystycznych elementów.
Nie sposób jadąc zliczyć tych wszystkich upamiętnionych miejsc przy drodze, ale niech wystarczy to, że na pewnym odcinku, w odległości kilkudziesięciu metrów, było ich tylko po jednej stronie - sześć może więcej. Na czym polega to zjawisko i skąd się bierze?  

Czarniewo. Kapliczka i krzyż

Otóż trzeba rozróżnić tu kilka rodzajów sakraliów:

Krzyże i kapliczki przydrożne, 
  • Graniczne, na rozdrożach, łąkach i lasach 
Krzyże i kapliczki wotywne, płyty upamiętniające 
  • Dziękczynne np. za ocalenie np. od zarazy, za powrót do domu, za urodzenie syna itp. 
  • Błagalne o ochronę i opiekę przed wojną, piorunami, klęskami żywiołowymi i wszelkim złem 
Krzyże, kapliczki i płyty ogólno pamiątkowe 
  • Upamiętniające jakieś wydarzenia, nawiedzenia duszpasterskie, misje rekolekcyjne itp. 
  • Upamiętniające najczęściej tragiczną śmierć osoby lub większej grupy osób 
Czarniewo. Rozdroże i kamień , którego napisu nie byłem w stanie odczytać

Z tym ostatnim kojarzy mi się jeszcze jeden powód, dla którego w czasach mniej więcej średniowiecza pojawiały się przydrożne kamienie i krzyże pokutne. To z tamtych czasów wywodzi się zwyczaj, że grzesznik, który dopuścił się zabójstwa lub innej niegodziwości, w ramach swojej pokuty stawiał prosty kamienny krzyż przy drodze. Pokuta polegała między innymi na tym, że był zobowiązany sam taki kamień wykuć, przetransportować i umieścić. W dzisiejszych czasach ilość krzyży i tabliczek upamiętniających śmierć przy drodze sugeruje nam jakby ktoś chciał odkupić swoje winy. Za co? 

Za to, że pozwolił wsiąść pijanemu kierowcy za kierownicę, za to, że kupił narwanemu i młodemu kierowcy motocykl lub auto, w końcu też chyba i za to, że pozostała rodzina bierze na siebie ciężar takowej śmierci. Nie wiem, jakimi powodami kierują się obecnie ludzie, że oprócz grobów na cmentarzu stawiają i te przy drogach- symboliczne. Wygląda to tak jakby bliscy obwiniali się za tego rodzaju śmierci i tym sposobem próbują zagłuszyć i odkupić domniemaną winę. Kiedyś mawiało się, że krzyż w miejscu tragicznego wydarzenia miał uspokoić skołataną i zagubioną duszę tak tragicznie zmarłego jak i przechodnia. 

Dziś nikt już nie pamięta, po co powstały, napisy się zatarły tak jak i ludzka pamięć, pozostało tylko miejsce, które zarasta lub jest likwidowane podczas kolejnej modernizacji drogi. Te krzyże to też historia. Pamiętajmy o nich. 





     Kapliczka w Jaminach                                                          Piękny krzyż i jego blask

Sygnatura na odnowionej kapliczce w Jaminach przy drodze do Czarniewa
Roku 1837 dnia 3 lipca. fundator Karol Kundziewicz. Wieś Czarniewo
Wszystkie prezentowane kapliczki "budkowe" pochodzą z okolic Sztabina, parafia Jaminy. Występują w obrębie dawnej Puszczy Jaminy wydzielonej z Puszczy Nowodworskiej. Podobne spotkałem jedynie na Kurpiach np. w miejscowości Zbójna, na północnym Mazowszu co wg mnie sugeruje migrację lub pochodzenie ludności. Jak widać kapliczki tego typu budowane w XIX wieku, może także wcześniej są charakterystyczne dla społeczności "puszczańskiej"

piątek, 7 stycznia 2011

Mierzejewski Rodzina i Krze.blogspot.com






"Bywają u mnie często muzy,
z wizytą na krótko, czasem na dłużej.
Mamią-szachrajki-o różnej porze:
bezsenną nocą, świtem na dworze,
w czasie obiadu, rankiem przy kawie,
w pracy i we śnie oraz na jawie.
Muzom dziś zaprzedałem duszę.
Piszę wiersze bo chcę i muszę!"

Kolejny akuratny fragment wiersza Pana Józefa Matyskieły rodem z Jaziewa,
jednej z moich rodowych miejscowości rodziny Noruk.

A mi pozostaje tylko dodać i powtórzyć:
Piszę te teksty, bo czuję, że chcę i muszę!
Coś mnie goni,  coś mnie gna, aby opisać to, co wiem, czego się dowiedziałem. Biorąc pod uwagę akta metrykalne (zgonów) i statystykę długości życia moich przodków chyba mam ku temu powody. Niestety pośpiech w genealogii jest kiepskim sprzymierzeńcem jednak próbuję i staram się opisać Wam jak najwięcej, korzystając między innymi z tego, co sam lub też inni znaleźli, odszukali. W myśl podstawowej zasady żeby nie wyważać już otwartych drzwi, nie wertować bez potrzeby dokumentów, które już inni opisali.
Moje opisywanie to nie praca naukowa, więc nie zawsze podaję precyzyjnie źródła informacji, tym bardziej, że te zamieszczane w sieci często znikają bez śladu.
Chciałem się tu zmierzyć z pytaniem czy moim pisaniem jestem w stanie zainteresować kogokolwiek?
I podobnie jak jeden z komentujących - Pan Daniel Paczkowski, którego apropo`s poznałem wcześniej szukając moich korzeni w oparciu o nazwisko Noruk w miejscowości Jaziewo, gmina i parafia Jaminy - obserwowałem to zainteresowanie z radością, chcąc "złowić" i nakłonić do kontaktu osoby o podobnych upodobaniach.
Gdy opublikowałem na blogu pierwsze teksty we wrześniu 2010 roku sądziłem, że nie zapanuję nad tym wszystkim, choćby od strony technicznej i estetycznej, skończą mi się w końcu tematy!? Nie umiałem nawet sprawdzić ile osób odwiedza mego bloga. Z czasem okazało się, że całkiem sporo (przynajmniej tak mi się wydaje, brak pkt. odniesienia), bo codziennie obserwowałem ok 30 odwiedzin, a w szczytowych momentach było to ponad 60. Dziś od początku ujmując, jest to grubo ponad 2000 tyś. Opublikowałem w tym czasie 18 postów, z jednych jestem bardziej zadowolony, od skasowania innych powstrzymuje mnie jedynie ciekawość reakcji czytelniczych. Z podobnych powodów niektóre posty natury bardziej politologicznej, filozoficznej, socjologicznej nigdy nie ujrzały Waszych ekranów. Może kiedyś?
Muszę tu się przyznać, że nie zawsze były to premiery gdyż teksty te w różnych modyfikacjach publikowałem  na forach tematycznych lub regionalnej prasie "Wieści znad Orzyca" z okolicy Krasnosielca za namową Sławka Rutkowskiego. Sławku, dziękuję.
Brakowało mi jednak żywej reakcji czytelników, jaką można spotkać na forach, ale już w moim własnym miejscu i tematyce, gdzie sam sobie będę sterem żeglarzem i okrętem. Pierwsze rezultaty już są, otrzymuję miłe słowa uznania i jednocześnie wskazówki gdzie jeszcze warto zajrzeć, zwłaszcza w odniesieniu do literatury i miejsc w sieci.
Ten mój ślad w sieci i przekaz nie dla każdego może być jasny i oczywisty. Chciałbym Wam między innymi wyjaśnić  dlaczego mój blog "W drodze do...” ma taki, a nie inny adres i nazwę.
  • Mierzejewski - bo chciałbym przekazać wam to, co jest związane w historii z tym nazwiskiem i rodzinami nawet, jeśli dziś nie znajduję konkretnych powiązań. Zdaję sobie sprawę, że zapewne nie wszystko, ale to, co napotkałem na swej drodze. Nie chcę także robić konkurencji dla Garreta Mierzejewskiego (www.mierzejewski.org), niekwestionowanego znawcy i badacza tego tematu z ponad 20 letnim doświadczeniem, a raczej wyznaczyć swoją własną ścieżkę i uzupełnienie.
  • Rodzina - pod tym hasłem kryje się wiele wątków, nazwisk i rodzin spokrewnionych z moją. Poniżej wymienię te najważniejsze w pokoleniach wg. mnie niezbyt odległych, tak ze strony ojczystej (po mieczu) jak i strony macierzystej (po kądzieli). Pamiętając niezmiennie, "że im dalej w las tym więcej drzew”, tym więcej postaci i nazwisk. Obydwie strony mojej szeroko rozumianej rodziny są dla mnie równie ważne. Wybrane nazwiska występujące w moim wywodzie przodków: Mierzejewski, Orbik, Noruk, Kamiński, Lewoc, Orłowski, Kruza, Haraburda, Szczęsny, Żebrowski, Perzanowski, Majewski, Krupiński, Kamionowski, Taborski, Bukowski, Dembiński, Bojarski, Tadaj, Lendo, Choromański, Dobkowski, Rostkowski, Chełstowski, Dzwonkowski, Tyszka, Popkowski, Bożomański, Czorap, Flera, Marus, Rzymski  ...
  • (i) Krze - to staropolskie określenie na gniazda rodzinne i ich odgałęzienia. Jeśli całokształt przodków ujmiemy w postaci drzewa genealogicznego to poszczególny ród to tzw. Kierz (l.poj..) lub Krze (l.mn.) czyli inaczej "mówiąc" krzaczek wyrastający opodal głównego pnia, z czasem wzrastający w oddzielne drzewo. Pod hasłem tym skryje się wątek bardzo szeroki dotyczący niemal każdego nowego nazwiska w moim wywodzie przodków, jak i miejscowości oraz rodów z nimi powiązanych.
Tak, więc http://MierzejewskiRodzinaiKrze.Blogspot.com  - traktuję, jako miejsce spotkań tych wszystkich, których zainteresowania oscylują wokół genealogii rodzinnej, powiązanej z tutaj wymienianymi nazwiskami i miejscami. Byłoby miło gdyby miejsce to nie było wyłącznie miejscem, w którym przechodzień-internauta przeczyta kolejny nekrolog, klepsydrę, biogram, treści. Póki, co, można "żywo" podyskutować ze mną o przeszłości, która nas łączyła lub łączy. Wiem, że teraz ten adres dla wielu z was będzie bardziej czytelny i bliższy.

"W drodze do...” bo przez całe życie jesteśmy w drodze, ucząc się, poznając wciąż "nowe" -  osoby, miejsca, zdarzenia, historie. Pod wpływem swojej drogi przychodzą z czasem nowe myśli, doświadczenia, wnioski i tezy, które stanowią kierunkowskazy na tej drodze. Czasem zdarzy się nam podążać szlakiem, którym tysiące innych już podążało do celu, pozwalając wczuć się w ich rolę. Jakże wówczas trafne jest tu angielskie określenie "walking in yours shoes" - empathic way of deeply relating to another, czy jakoś tak ;-)  chodzić w czyichś butach - wczuć się w czyjąś rolę, czyjś los.

Kilka innych uwag natury technicznej. Proszę wybaczyć chaos, jaki się wkradł w wielkość i rodzaj czcionek, ale wciąż się uczę na własnych błędach nie zawsze potrafiąc wyprostować to, co już zostało opublikowane. Jeśli literki lub obrazy na Twoim ekranie są za małe - wciśnij i przytrzymaj klawisz CTRL i znak "+", analogiczne jeśli za duże - CTRL i znak "-". Innym usprawnieniem, na niemal każdym komputerze jest włączenie tzw. "Pełnego Ekranu" poprzez wciśniecie klawisza F11. Dla niecierpliwych, nastawionych na konkretne słowa czy informacje przypominam, że mogą przeszukać tekst wciskając CTRL i literę "f", wpisując następnie szukane słowo. Stali bywalcy powinni nieco się przyzwyczaić do moich rozwlekłych zdań współrzędnie złożonych niekiedy trącących myszką.
Zdjęcia, które przewijają się na bocznym pasku po prawej, mają stanowić dla mnie inspirację do kolejnych artykułów, które na tym blogu umieszczam, podobnie jak linki, które służą mi, jako brudnopis dla tego, o czym piszę. Zdjęcia w dolnym lewym rogu przeważnie mają opisy, jednak aby się z nimi zapoznać trzeba kliknąć na dymek.
Nie wiem czy wszystkim to odpowiada, ale Ja bardzo lubię muzykę, która snuje się w tle nastrajając przyznam dość melancholijnie, ale jakże pięknie zarazem. Uważam także, że blog, powinien być jak najbardziej multimedialny i interaktywny angażując nie tylko nasz wzrok poprzez literki, ale także obrazy oraz słuch. Jeśli, ktoś tego nie akceptuje i nie chce słuchać może wyłączyć każdorazowo odtwarzacz na samym dole przewijanej strony.
Chcąc zmienić sobie klimaty muzyczne polecam link "Jeśli chcesz posłuchać tego, co i Ja?" 
Banery - wiem, że są duże, ale na nich się uczyłem tworzyć kolaże. Kolaż to rodzaj ekspozycji, który mi bardzo przypadł do gustu. Byłbym wdzięczny za pomoc w stworzeniu nowych jak i zamieszczaniu moich banerów na innych stronach w sieci.


Banery w postaci graficznej lub scryptu Java do pobrania na dole każdej strony. Chętnie się odwzajemnię tym samym, jeśli ktoś prześle mi scrypt do własnej strony o zbliżonej tematyce.
Żaden post nigdy nie jest skończony i jako takowy może podlegać ewolucji w miarę przypomnienia i pozyskania nowych informacji. Ten też. 
Ogólnie traktuję bloga, jako miejsce kondensacji tego, co wiem, chciałbym zapamiętać, przekazać innym.

  

sobota, 13 listopada 2010

Krótkie Podsumowanie

No i stało się! Właśnie minęły trzy miesiące funkcjonowania mojego bloga „W drodze do...”. Gdzie dotarłem i czy się spodobał, czy też nie? Trudno jest jeszcze powiedzieć. Choć czuję potrzebę drobnego podsumowania po przeszło tysiącu odsłonach.


A oto lista najczęściej czytanych postów:

1.      Rodowód - 154 odsłony
2.      Genealogia - 78 odsłony
3.      Grabowo – historia jednej z rodowych miejscowości - 44 odsłony
4.      Wspomnienie – 28 odsłon
5.      Powitanie – 18 odsłon
6.      Wynotowane, zapamiętane – cytaty i czytaki; -) - 16 odsłon
7.      Cmentarze- otwarta księga – 11 odsłon
8.      Bierność i życie – 5 odsłon
9.      Moje artykuły w prasie – 5 odsłon
10.    Kobiety są z innej planety!... – 5 odsłon


UWAGA - niektóre z postów ulegają upgradowi, zmianom i modyfikacjom w miarę przypomnienia lub pozyskiwania nowych informacji.

Naturalnie nasuwa mi się pytanie, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Dla kogo właściwie tego bloga piszę, dla siebie, czy też innych?

Dla siebie, bo chciałbym utrwalić w swojej pamięci tak bardzo ulotne myśli, jakie towarzyszą chwilom i nastrojom zainspirowanym wieloma zdarzeniami, jakie się we mnie i wokół mnie dzieją. Choć przyznam się, że nie wszystkimi gdyż,  nie zawsze chcę być ekshibicjonistą.

Dla Was, bo chcę się dzielić tym, co wydaje się mi mniej lub bardziej istotne, ba nawet pomocne. Jak to już kiedyś wcześniej napisałem, nie chcę być jedynie konsumentem i próbuję zaoferować coś w zamian pisząc nawet, jeśli czasami to pisanie wygląda jak monolog. Monolog, który jest wypowiedzią kierowaną nie tylko do siebie, ale także do Was, jego czytelników. Bez waszego udziału, komentarzy, wypowiedzi ten blog jest ubogi i niepełny. Tylko z Wami można tę formę zamienić na dialog, tutaj chyba poniosłem największą porażkę. Mimo mojej zachęty do kontaktu, komentarzy, wymiany informacji i doświadczeń nie udało mi się jak na razie pobudzić do aktywnego uczestnictwa. Jestem nadal pełen nadziei i czekam na komentarze i kontakt.  zbigniew.mierzejewski@neostrada.pl

piątek, 15 października 2010

Bierność i życie


Norwegia-Oslo 1994
Tak jak to zwykle bywa, po pierwszych postach zapadła cisza - nie chcąc jednak ulegać tej bierności postanowiłem znów napisać o czymś, co się wokół mnie dzieje i co odczuwam.
No właśnie - bierność, większość użytkowników internetu podchodzi do tematu konsumpcyjnie jak i część ludzi do swego życia. Niemal każdy chce brać i korzystać z jego zasobów nie oferując nic w zamian. Być może, dlatego niektórzy psycholodzy głoszą, że internet, portale społecznościowe itp. spłycają relacje między ludźmi mimo szumu i nagonki medialnej, jaka wokół nich trwa, nakłaniając nas do udziału. Nie bez racji wydają się wówczas takie tytuły publikacji jak "Samotność w sieci".
No, bo kogo mamy wśród swoich znajomych na Facebooku, Naszej Klasie czy też innej formie takich portali społecznościowych? Znajdują się tam nasi znajomi, członkowie rodzin i otoczenia z pracy, szkoły, ale także ludzie, których kiedyś gdzieś spotkaliśmy na swojej drodze, w drodze do ... (i bardzo dobrze), ale dziś nas już niewiele łączy poza tymi wydarzeniami z przeszłości i wspomnieniami. Czasem fajnie jest pielęgnować te wspomnienia, ale nie tworząc teraźniejszości i przyszłości, taka znajomość jest skazana na wymieranie lub wyłącznie wspomnienia.


Tak wyglądam dziś

Ja również ulegam takiemu postępowaniu, dlatego rekompensując postanowiłem pisać tego bloga „W drodze do …” dla was i siebie samego. Nie chcę być wyłącznie konsumentem i próbuję zaoferować coś w zamian nawet, jeśli to pisanie wygląda jak monolog. Cóż monolog jest wypowiedzią kierowaną do siebie lub widza. Tak, więc bez waszego udziału, komentarzy, wypowiedzi i recenzji jestem niejako na niego skazany, bo tylko z waszym udziałem nieograniczającym się do roli widza można zamienić tę formę na dialog.
Właśnie sobie uświadomiłem, że ludzie lubią monologi, lubią ograniczać się do roli widza, bo czymże innym jest wówczas oglądanie przedstawienia w teatrze, filmu lub czytanie książek jak nie monologiem. 
Tak jest komfortowo i bezpiecznie, pozostajemy anonimowi z naszymi ocenami, przemyśleniami i poglądami nie narażając się na konfrontację swoich poglądów, które przecież stanowią nasz (prywatny) kręgosłup życiowy (moralny). Niewiele jest osób, które zdecydują się podjąć ryzyko przetrącenia kręgosłupa w walce (w realnym życiu) i raczej wolą się przyglądać z boku, wycofują się nie zabierając głosu. Jednak i takie wycofanie może być krzykiem wołania o zmianę, niekoniecznie pomoc.
Pozostając przy temacie namawiam was do obejrzenia filmu, który ostatnio zrobił na mnie ogromne wrażenie, film "Into The Wild" polski tytuł "Wszystko za życie" opowiadający o życiu i podróży Christophera McCandless`a aka Alex Supertramp, opisany przez Johna Krakauera w książce pod tym samym tytułem.
Bohater pozostając otwarty na ludzi, odrzucił społeczeństwo, jako skostniałą formę (society), oddał się przyrodzie i przygodzie, która pozwoliła mu przeżyć prawdziwe chwile szczęścia, uniesienia, słabości aż do samego końca. Człowiek, który bezkompromisowo odrzucił zakłamany świat pragnąc poznać lepiej siebie samego, aby przekonać się, że tylko dzieląc się z innymi jesteśmy spełnieni.
Jest to rodzaj filmu, który skłania do zatrzymania i zastanowieniu się chwilkę nad sobą czy nie robimy czegoś wbrew sobie, w imię dyktatu, jakie wymusza otoczenie.

Oglądając ten film przypominają mi się moje młode lata, kiedy pracowałem w wypożyczalni kaset wideo i byłem wielokrotnie proszony o polecenie, czy zrecenzowanie jakiegoś filmu. Ten film szczerze polecam. http://www.intothewild.com

Film w całości i bez ograniczeń, online obejrzeć można tutaj http://www.kinomaniak.tv/film/Wszystko-za-zycie/3951
po zalogowaniu się na Facebooku. Polecam i zapraszam.
Jeśli czytasz dalej to możesz także posłuchać muzyki z filmu klikając na ten link http://www.intothewild.com/itw_main_musicplayer_standalone.html
Trzeba tylko wyłączyć muzykę z tła bloga na samym dole strony.

Ci, którzy mnie znają wiedzą, że robiłem to szczerze i zaangażowaniem dobierając każdemu coś interesującego, dziś robię to znów, namawiając was do obejrzenia tego filmu lub przeczytania książki, zastanowieniu się, wspomnieniu naszych podróży przez życie.
Przypominają mi się pod wpływem tego filmu moje wyprawy, piesze, na rowerze, kajakiem. Przypominają mi się osoby, które mi towarzyszyły, osoby, które spotykałem na swej drodze, w tym kolegę ze szkolnej ławy, Darka Sańko, który zginął w lutym 2006 roku wchodząc z księdzem Szymonem na górę Kazbek w Gruzji, odpowiadając na swój ostatni zew natury jak bohater wspomnianego filmu.
Ks. Darek Sańko swego czasu przepłynął kajakiem rzekę Lenę od Bajkału aż po koło podbiegunowe, jego postać bardzo mi przypomina Christophera McCandless`a. Swoje przygody z tej wyprawy i innych opisał w pamiętnikach, które były publikowane w internecie, był wielokrotnie nagradzany nagrodą "Kolosa" za swoje osiągnięcia, o czym możecie przeczytać miedzy innymi na:
http://naszewyprawy.republika.pl/
Norwegia 1994. Ja i Darek w porcie w Oslo

Postać ks. Darka Sańki [1969-2006] i jego dokonania były dla mnie urzeczywistnieniem naszych młodzieńczych pragnień, marzeń. On się nie wycofał, podejmując (dialog ze sobą i otaczającym światem) wyzwania aż do końca, jak bohater tego filmu. Przede wszystkim był kolegą-przyjacielem a nie tylko księdzem, z którym w latach młodzieńczych kształtowaliśmy nasze charaktery. Spotykaliśmy się potem rzadziej rozmawiając o jego przeżyciach, planując wyprawę kajakami. Nie udało się, złożył najwyższą ofiarę, jaką jest życie. Cześć jego pamięci, która trwa.
Pozostaję w nadziei, że kiedyś i ja zrealizuję swoje marzenie, nie zastygnę jak lawa na zboczu góry, a jeśli już, to zmienię nieco krajobraz, jaki wokół się roztacza.
Jedno z ostatnich zdjęć zrobionych przed śmiercią
["...
Paletę barw widzieć w szarości,
Gdy mówią ci:" Spokojnie!"- się złościć,
Marzyć, choćby nie było nadziei.
Pamiętać gdy inni zapomnieli..."]

fragment wiersza Józefa Matyskieły rodem z Jaziewa




Baner 720x300

create your own banner at mybannermaker.com!
Copy this code to your website to display this banner!