Gdzieś ok. 2009 roku, zachęcony przez kolegę Sławka Rutkowskiego, popełniłem serię artykułów w lokalnej prasie "Wieści zand Orzyca", małej społeczności gminy Krasnosielc położonej obecnie, w północnej części Mazowsza. Rozpoczęliśmy tam wspólnie, mój pierwszy poważniejszy projekt indeksacji zasobów metrykalnych, lokalnych parafii Krasnosielc i Drążdżewo, który jednak nigdy nie został dokończony, choć przyniósł mi ciekawe wieści z przeszłości i zaowocował późniejszymi doświadczenia w zgłębianiu dokumentów.
Dzisiaj biorąc pod uwagę letnią porę i prawo wszechobecnych powtórek i tzw "sezonu ogórkowego", chcę Was zapoznać z nimi. Rozpocznę od nad wyraz, letniego tematu, "skarbów" jakie skrywała i skrywać nadal może, ta mazowiecka ziemia. Tak więc zapraszam do lektury.
Z Lamusa Historii: Złoto Północy
Witam serdecznie "...", tą drogą chcąc złożyć wszystkim obecnym jak i przyszłym czytelnikom życzenia, wielu ciekawych oraz pozytywnych doświadczeń. Aby te życzenia, się spełniły warto być otwartym na otaczający nas świat, ludzi i przedmioty, a na pewno nie będziemy narzekać na tzw. nudę i marazm.
Ktoś kiedyś, mi powiedział, że tylko ludzie „mało interesujący” się nudzą. Tak, więc szukajmy i rozglądajmy się dookoła, a gwarantuję, że zawsze natrafimy na coś, co nas zaintryguje, zainteresuje, poprowadzi dalej zapomnianym szlakiem.
Nowe czasy kształtują nowe przysłowia i powiedzenia. Obecnie młodzież powiada, że jeśli czegoś nie można znaleźć w przepastnym Internecie znaczy, że to w ogóle nie istniało, nie istnieje. Jest w tej myśli coś prowokującego i inspirującego. Czasem nie trzeba daleko szukać, aby poznać na nowo jakąś historię. Można to zrobić w zaciszu własnego domu korzystając z zasobu Internetu. Tak było i u mnie, tym razem.
Od czasu do czasu wpisuję jakieś słowo lub wyrażenie w wyszukiwarkę Google i sprawdzam dogłębnie, co mi ta machina XXI wieku podrzuci. Ponieważ wg mnie historię najlepiej poznawać z perspektywy przeżyć własnej rodziny, wpisałem starą nazwę rodzinnej miejscowości moich przodków – Grabowo Trylogi.
Na jednej z pierwszych pozycji pojawił mi się fragmenty do linku:
Sylwan – Wynik z Google Books
1838 – Nature
Idąc tym tropem wyciągnę dziś z Lamusa historię o „skarbach” opodal Grabowa wydobytych.
Ta „magiczna” machina, jaką jest komputer z dostępem do Internetu przeniosła mnie w czasie i przestrzeni. Najpierw do książki w zasobach Bayerische Staatsbibliothek Munchen do Niemiec. Co tam robi książka po polsku z XIX wieku? Sądzę, że takich przedmiotów z Polski rodem znajdziemy wiele na całym świecie poprzez Rosję, Niemcy, Izrael a na USA kończąc. Ale wróćmy do... Grabowa Tryłogi, bo tak też zapisywano nazwę tej miejscowości na północnym Mazowszu.
Zabrałem się do lektury, która okazała się swoistym podręcznikiem leśniczego z 1838 roku oraz zbiorem różnych ciekawostek z tej dziedziny i ówczesnej wiedzy. No tak, ale co to wszystko ma wspólnego z naszym Grabowem? Otóż jak wkrótce przeczytamy ma i to bardzo cennego.
Na stronie 358 zaczyna się rozdział 15 „O Bursztynie”. Bursztyn zwany także w krajach nadbałtyckich i słowiańskich jantarem, amberem, elektrum, złotem północy. Wszystkie te jak i inne nazwy były nadawane temu zjawisku z powodu jego niezwykłych cech i właściwości.Sama nazwa bursztyn pochodzi z niemieckiego berntstein, czyli kamień, który się pali. Jest to prawdą dość istotną z punktu widzenia naszych przodków, którzy cenili go za zapach, jaki roztaczał. W ten sposób poznając bursztynonośne miejsca, które to płonąc wydzielały swoistą woń.
Jantarem nazywali go Słowianie, którzy przyjęli tą nazwę od fenickich kupców chętnie kupujących to „złoto północy”, Grecy zaś nazywali elektronem ze względu na blask, jaki dawał zwłaszcza mieniąc się w słońcu. Zapotrzebowanie na ten swoisty kamień stworzyło „bursztynowy szlak”, który ciągnął się z Imperium Rzymskiego poprzez Mazowsze aż po wybrzeża Bałtyku. Nasi przodkowie z powodzeniem handlowali nim z bardzo odległymi krainami Rosji, Turcji, Niemiec i innych nacji Europy zachodniej a nawet Egiptem i Indiami.
Na str. 365 wspomnianej książki natrafiłem na zapis, iż bursztyn wydobywano również od 1806 roku w Grabowie i Perzankach Borkach. Zapewne odkrycie bursztynu nastąpiło przypadkiem być może podczas prac rolnych, karczowania okolicznych lasów lub przez wichurę, która wywracając drzewa z korzeniami odsłoniła swoje skarby skrywane w ziemi. Być może stało się to za przyczyną Kurpii, którzy bursztyniarstwem zajmowali się od dawien dawna, a może po prostu do wydobycia skłoniła okolicznych mieszkańców bieda. Szlachta cząstkowa posiadając prawo własności do ziemi w przeciwieństwie do wielu włościan miała możliwość wydobywania bursztynu na większą skalę po uzyskaniu od zaborcy stosownych pozwoleń. Nie będę tu się rozpisywał nad ciekawym językiem jak i opisami tych poszukiwań pozostawiając Drogi czytelniku tą przyjemność odkrywania historii na nowo Tobie.
Dodam jeszcze, że wówczas to w okolicach rozciągała się od Przasnysza aż po Ostrołękę „najgłówniejsza z kopalni” w Polsce poprzez Dobrzankowo, Lipę, Rżaniec, Gutowo, Seborki, Zimnąwodę, w zaroślach i gruntach wsi Sypniewo, Gutowo, Grabowo, Dłutówko, Witowy Most, Wyszel oraz wiele innych miejscowościach regionu. Gdzie jak opisuje książka bywało i 1000 ludzi dziennie szukało w mazowieckim piachu szczęścia zaniedbując niekiedy swoje gospodarstwa. Kopano także i w dobrach hrabiego Józefa Krasińskiego, do którego przynależały, jak wymienia książka: Ruzieck, Przytaje, Niesułowo, Bagienice, Trylogi, Raki, Budy Przysieki, Wólka Rakowska, Majdan, Rypin, Jastrząbce, Baranów i Rycice.
W 1820 roku szlachta w lesie wsi Perzanki Borek wykopała bursztyn wielkości małego krajanka sera o wartości 108 zł. Ciekawe, co wówczas za te jak sądzę duże pieniądze można było kupić?
Podobnie w gruntach wsi Grabowo Trylogi wykopano sztukę 1 funt i 6 łutów ważące, które sprzedano za 378 zł. Miara funta, jako jednostki masy na przestrzeni wieków była różna i wahała się w okolicach 0, 500 kg, czyli po prostu pół kilo. Bursztyn chętnie skupywali lokalni Żydzi, których już wówczas coraz więcej zamieszkiwało między innymi w Krasnosielcu.
Zachęcam gorąco do tej ciekawej lektury gdzie między innymi od str. 410 opisano krótką historię handlu i obróbki bursztynu od czasów najdawniejszych oraz jego przeróżne rodzaje i zastosowania. Przy odrobinie wyobraźni lektura ta przeniesie nas w czasy ówczesne, pozwalając dostrzec, jaką wiedzę i wiele pracy wkładali nasi przodkowie abyśmy my mogli korzystać z dobrodziejstw XXI wieku. Korzystając z przebogatej skarbnicy przeszłych wieków pamiętajmy jednak, że nie wszystko złoto, co się świeci.