czwartek, 29 grudnia 2011

Mój Praprapradziadek macierzysty - Wojciech Lewoc


Nikt, kto sam tego nie doświadczył, nie wie jakie to uczucie, gdy odnajdujesz dokument  wspominający twoich przodków. Pomimo, że sam akt dotyczy śmierci mego 3 x Pradziadka ze strony Mamy, to rozpiera mnie radość iż odkryłem kolejny trop w przeszłość.
Dziś w Jaminach opodal Jaziewa nadal mieszkają Lewoce, prawdopodobnie na tym samym siedlisku od blisko 200 lat, potomkowie tych samych Lewoców co i moi. Ani oni, ani ja nigdy się nie widzieliśmy, i nigdy nie poznaliśmy. Ciekawe czy pielęgnują historie rodzinne i jak daleko sięgają pamięcią?
Na odpowiedź na to pytanie trzeba będzie jeszcze poczekać.
Zawsze się zastanawiałem nad pytaniem natury społecznej, czy cztery pokolenia jakie mnie dzielą od przodka noszącego nazwisko Lewoc, dają mi prawo określenia rodzina? Moja Mama z pewnością jeszcze mogła powołać się na jakiegoś pradziadka ciotecznego.
Dawniej określenie rodzina miało szersze kręgi i było podtrzymywane tradycją np zapraszania bardzo odległych pokoleń na stypy. Dziś określenie rodziny maleje, ograniczając się często do dzieci i rodziców.
W ten sposób, w pamięci mojej Mamy pozostała wiedza, że niektóre nazwiska były spokrewnione z rodziną Noruków, bo się ich zawsze w Jaziewie zapraszało.

Rozwiały się też moje wątpliwości co do poprawności nazwiska żony Wojciecha Lewoca. Moje zapiski krążyły wokół nazwiska Kunda, Kundziewicz. Nazwiska, zwłaszcza wiejskie ewoluowały przez wieki.
Obie formy jak się okazuje, są poprawne i występują w okolicy na terenie parafii Jaminy. Dziś już wiem, że Franciszka Kunda przeżyła swego męża. Czy wyszła ponownie za mąż, jak to często bywało?
Historia rodzinna się powtórzyła , o ile można tak powiedzieć w stosunku do wydarzeń z wcześniejszej przeszłości. Moja Praprababka - Konstancja Noruk z domu Lewoc [1841-1920] urodziła się zaledwie 4 lata wcześniej, przed śmiercią ojca, czyli właściwie nie poznała swego ojca. Co będzie dalej i co jeszcze znajdę, czas pokaże.

 Wojciech Lewoc ok 1802-1845

Akt zgonu nr 39/1845. Źródło: Jamiński Zespół Indeksacyjny- Arch. parafii Jaminy



Stara Kapliczka obok posesji Lewoców w Jaminach
Niektóre z najstarszych tego typu kapliczek zrembowych, swoją historią powstania sięgają nawet pierwszej połowy XIX wieku, lat 1830-1863. Ta jest jedną z nielicznych dawno nie odnawianych, więc może swoją konstrukcją pamiętać jeszcze tamte czasy i tamtych Lewoców.

niedziela, 25 grudnia 2011

A słowo stało się ciałem


Wszystkiego najlepszego z okazji Świąt Bożego Narodzenia. 
Chciałbym wam dziś przedstawić nowe miejsce, w którym wespół z coraz większym gronem znajomych próbujemy zamienić niegdyś zapisane słowa w konkretne działania. Ocalić od zapomnienia odeszłe pokolenia, sprawić by jeszcze raz, zapisane słowa przybrały ciało konkretnych osób, skrywane za datami i literami nazwiska. Osób, które kiedyś pośród tych samych dróg, rzek i lasów zamieszkiwały te ziemie  W ten sposób urzeczywistniamy znaną sentencję "... słowo stało się ciałem"
Stworzyliśmy Jamiński Zespół Indeksacyjny mający na celu odczytanie, przepisanie i zindeksowanie w dostępnej formie najstarszych zasobów metrykalnych parafii Jaminy. Skrótowa nazwa JZI (easy)  sugerowałaby, że będzie łatwo;-) , czas jednak pokaże.
Niepisana umowa z księdzem proboszczem zobowiązuje nas do przekazania tak opracowanego materiału po jego ukończeniu na parafię Jaminy. Dlatego też, do czasu ukończenia i dalszych uzgodnień z księdzem proboszczem nie udostępniamy opracowanych materiałów. Sam projekt w zależności od możliwości czasowych jej członków, może trwać rok lub dłużej. Można jednak pomóc i przyspieszyć te działania włączając się za pośrednictwem internetu w nasze działania.
Skład zespołu rośnie i na dzień dzisiejszy tworzą w kolejności przystąpienia:
Zbigniew Mierzejewski 
Daniel Paczkowski
Aneta Cich
Krzysztof Zięcina
Ryszard Koronkiewicz 
  Jay Orbik
To miejsce czeka na Ciebie....!
Zapraszam do dzielenia się informacjami na naszej stronie na Facebooku: 

Jamiński Zespół Indeksacyjny - oficjalna strona


poniedziałek, 5 grudnia 2011

Z cmentarza w Kleczkowie

Dziś znowu zapraszam Was na jeden z cmentarzy. Tak jak już wielokrotnie pisałem, nasze badania genealogiczne możemy pogłębić, poprzez wizyty na cmentarzach. Tam, zanim udamy się do archiwów i urzędów, możemy potwierdzić opowieści rodzinne, ubrać je w daty, imiona, nazwiska. Daty końca i początku naszej podróży w historie rodzinne. 
Ciśnie mi się porównanie, że oprócz ksiąg archiwalnych, cmentarze są jak znaki W drodze do ..., wskazujące właściwy kierunek. Uzbrojeni w odpowiednie daty łatwiej odnajdziemy kolejne informacje z Księgi Zmarłych lub Zejść, jak to się niekiedy określało.
Dziś prezentuję zdjęcia nagrobków z cmentarza w Kleczkowie, małej lecz bardzo wiekowej parafii na północnym Mazowszu, skąd wywodzi się wielu moich przodków. Mimo, że sam kilkukrotnie tam byłem i robiłem zdjęcia, to obecne, w większości trafiły do mnie z Australii, od Pani Teresy, której dziadkowie Helena Korytkowska oraz Antoni Chrostowski, również wywodzą się z tych stron.
Jest ich ponad 800 szt, można je przewijać lub zatrzymywać za pomocą panelu umieszczonego poniżej zdjęć.
Zapraszam więc na dłuższy spacer po Kleczkowskim cmentarzu, wytrwałych i wytrawnych poszukiwaczy  ewentualnie do lektury posta "Z archiwów Kleczkowa i okolic" oraz wymiany informacji.

I jeszcze jedna uwaga dotycząc tak poprzedniego posta "Z cmentarza w Jaminach' jak i tego Kleczkowskiego. To związki i migracja wielu rodzin tych ziem z osadnictwem nad Biebrzą, okolicami Sztabina, Augustowa, Rajgrodu. W tą historię migracji wpisuje się nazwisko Łuba, ale także wiele innych występujących tu i tam.









sobota, 3 grudnia 2011

Z cmentarza w Jaminach

Witajcie
Zajęty projektem indeksacji metrykaliów z parafii Jaminy, dekanatu augustowskiego pozostawiłem bloga samopas. Chcąc nieco zrekompensować brak nowych wieści, w uzupełnieniu tego co wraz z grupą znajomych robimy, zamieszczam wybrane zdjęcia nagrobków z cmentarza w Jaminach.
(Zdjęcia zrobione telefonem więc może i jakość nie najlepsza)
Nazwiska tam występujące są coraz mi mniej obce. Pomijając ich związki i powiązania z moją rodziną, niebawem będzie można o nich coś więcej powiedzieć, niż tylko samo nazwisko i data śmierci.
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do wymiany informacji na temat regionu i ludzi tam dawniej zamieszkujących.


Więcej do obejrzenia między innymi kliknij tutaj


piątek, 18 listopada 2011

1699 Mass Grave Mound named Mukowozy near Jadeszki [Masowy grób na wzgórku zwanym Mukowozy opodal Jadeszek z 1669 r]



This is a mass grave marker on a mound named Mukowozny near Jadeszki. There is a year 1669 carved in the rock. It is believed that this was a mass grave from the plague.
Jadeszki village is where the earliest records (1611) of Orbik are from. It is about 15 miles south of Tajno Stare, where the Orbik family appeared in records in the 1680s.
Zdjęcia prezentują krzyż oraz kamień nagrobny w miejscu zwanym Mukowozy opodal Jadeszek. Na kamieniu wyryta jest data 1669. Jest to prawdopodobnie tzw wiejski cmentarz choleryczny czyli miejsce pochówku po zarazie. Najwcześniejszy zapis o Orbikach z Jadeszek pochodzi z 1611 roku. 
Jadeszki położone są ok 30 km w lini prostej od Tajna Starego gdzie Orbikowie pojawiają się w dokumentach z 1680 r.

Photos by Paweł Kloza from Jadeszki, via Mariusz Kloza now from Chicago.

niedziela, 13 listopada 2011

Pomysły i projekty

Dziś mija kolejny w ostatnim czasie długi weekend. Ten, był ukoronowaniem moich starań o wgląd do aktów metrykalnych parafii Jaminy. Parafii części moich przodków ze strony Mamy w okolicach Augustowa. 

Zabytkowy drewniany kościół w Jaminach wraz z okalającym cmentarzem

Podjąłem pewne zobowiązania, "zdygitalizowania" jej zasobów i na tej zasadzie spróbuję zindeksować oraz zaprezentować istniejące tam akta metrykalne. Niestety będzie to rozciągnięte w czasie i odbywać się będzie cyklicznie, częściami w miarę moich możliwości. 

Co do innych pomysłów, raczej utopijnych są i kolejne. Zbudowania drzew genealogicznych takich wsi jak Jaziewo, Kamionowo, Grabowo. Pomysł wziął się z przekonania, że większość mieszkańców małych wiejskich społeczności jest ze sobą powiązana relacjami rodzinnymi. Pomysł trudny do ubrania w jakieś ramy i kryteria a cóż dopiero w realizację. Zostałem do tego zainspirowany korespondencją ze znajomą. Pomyślałem, że warto by było, choć skupić się na nazwiskach-rodzinach w danej miejscowości występujących od dawien dawna. Wszystkie te pomysły wymagałyby niemal tytanicznej pracy oraz wsparcia wielu osób. Z powodu braku przede wszystkim lokalnego wsparcia muszę odłożyć je na półkę. Poczekać na czasy, kiedy to dysponując jego większą ilością oraz siłami uda mi się z nimi zmierzyć. Tymczasem... 
W drodze do... parafii Jaminy pojawiły się także pewne nurtujące mną pytania i tematy do opisania. 
Oto jeden z nich. Tak charakterystyczny niekiedy dla naszego krajobrazu, że nie zwracamy na niego większej uwagi. Szkoda, bo niesie nam cenne informacje o historii regionu oraz o miejscach z nim związanych. 

W tej części obecnego woj. podlaskiego, przy drogach i nie tylko można spotkać ogromną i chyba nigdzie indziej niespotykaną ilość krzyży, kapliczek, tablic, pomniczków itp. Dla obcokrajowca jadącego drogą np. E67 Białystok-Suchowala-Sztabin-Augustów nie ma wątpliwości, że znalazł się w kraju katolickim. Można nawet chyba się pokusić o wyodrębnienie specyficznej architektury, poszczególnych tego typu budowli jak i charakterystycznych elementów.
Nie sposób jadąc zliczyć tych wszystkich upamiętnionych miejsc przy drodze, ale niech wystarczy to, że na pewnym odcinku, w odległości kilkudziesięciu metrów, było ich tylko po jednej stronie - sześć może więcej. Na czym polega to zjawisko i skąd się bierze?  

Czarniewo. Kapliczka i krzyż

Otóż trzeba rozróżnić tu kilka rodzajów sakraliów:

Krzyże i kapliczki przydrożne, 
  • Graniczne, na rozdrożach, łąkach i lasach 
Krzyże i kapliczki wotywne, płyty upamiętniające 
  • Dziękczynne np. za ocalenie np. od zarazy, za powrót do domu, za urodzenie syna itp. 
  • Błagalne o ochronę i opiekę przed wojną, piorunami, klęskami żywiołowymi i wszelkim złem 
Krzyże, kapliczki i płyty ogólno pamiątkowe 
  • Upamiętniające jakieś wydarzenia, nawiedzenia duszpasterskie, misje rekolekcyjne itp. 
  • Upamiętniające najczęściej tragiczną śmierć osoby lub większej grupy osób 
Czarniewo. Rozdroże i kamień , którego napisu nie byłem w stanie odczytać

Z tym ostatnim kojarzy mi się jeszcze jeden powód, dla którego w czasach mniej więcej średniowiecza pojawiały się przydrożne kamienie i krzyże pokutne. To z tamtych czasów wywodzi się zwyczaj, że grzesznik, który dopuścił się zabójstwa lub innej niegodziwości, w ramach swojej pokuty stawiał prosty kamienny krzyż przy drodze. Pokuta polegała między innymi na tym, że był zobowiązany sam taki kamień wykuć, przetransportować i umieścić. W dzisiejszych czasach ilość krzyży i tabliczek upamiętniających śmierć przy drodze sugeruje nam jakby ktoś chciał odkupić swoje winy. Za co? 

Za to, że pozwolił wsiąść pijanemu kierowcy za kierownicę, za to, że kupił narwanemu i młodemu kierowcy motocykl lub auto, w końcu też chyba i za to, że pozostała rodzina bierze na siebie ciężar takowej śmierci. Nie wiem, jakimi powodami kierują się obecnie ludzie, że oprócz grobów na cmentarzu stawiają i te przy drogach- symboliczne. Wygląda to tak jakby bliscy obwiniali się za tego rodzaju śmierci i tym sposobem próbują zagłuszyć i odkupić domniemaną winę. Kiedyś mawiało się, że krzyż w miejscu tragicznego wydarzenia miał uspokoić skołataną i zagubioną duszę tak tragicznie zmarłego jak i przechodnia. 

Dziś nikt już nie pamięta, po co powstały, napisy się zatarły tak jak i ludzka pamięć, pozostało tylko miejsce, które zarasta lub jest likwidowane podczas kolejnej modernizacji drogi. Te krzyże to też historia. Pamiętajmy o nich. 





     Kapliczka w Jaminach                                                          Piękny krzyż i jego blask

Sygnatura na odnowionej kapliczce w Jaminach przy drodze do Czarniewa
Roku 1837 dnia 3 lipca. fundator Karol Kundziewicz. Wieś Czarniewo
Wszystkie prezentowane kapliczki "budkowe" pochodzą z okolic Sztabina, parafia Jaminy. Występują w obrębie dawnej Puszczy Jaminy wydzielonej z Puszczy Nowodworskiej. Podobne spotkałem jedynie na Kurpiach np. w miejscowości Zbójna, na północnym Mazowszu co wg mnie sugeruje migrację lub pochodzenie ludności. Jak widać kapliczki tego typu budowane w XIX wieku, może także wcześniej są charakterystyczne dla społeczności "puszczańskiej"

wtorek, 1 listopada 2011

Świeczka dla tych którzy odeszli

Plik:Płonąca świeca na stole.jpg
Dla Tych wszystkich którzy odeszli

"Umarli mówią, stanowią jakieś mniej lub bardziej określone zobowiązania.
Niekiedy umarli zobowiązują mocniej niż żywi.
U grobu zmarłego, człowiek uświadamia sobie, że jest dziedzicem."
Ks. Józef Tischner

poniedziałek, 24 października 2011

Głową muru nie przebijesz czyli apel o pomoc


"Głową muru nie przebijesz ale jeśli zawiodły inne metody, należy spróbować i tej"
Józef Piłsudski

Chyba każdy kiedyś stanął pod przysłowiowym murem. Wiedząc ze, jeśli się go nie pokona, nie przejdzie, to już jest koniec i kres drogi, na której właśnie stanęliśmy. W moich poszukiwaniach stanąłem przed kolejnym murem niemożliwości.
Poszukiwania zatrzymały się w miejscu, ponieważ nie potrafię znaleźć sposobu na dotarcie do dokumentów, które wiem, że istnieją, ale dostęp do nich jest hermetycznie zamknięty lub mocno ograniczony.
Czy znacie te uczucie, gdy głodni wchodzicie do restauracji uwiedzeni zapachem ulubionej potrawy. Udaje Wam się wypatrzyć wolne miejsce przy stoliku, zerkacie w menu i... jest.

Jest tam wszystko, na co od dłuższego czasu mieliście straszną ochotę. Wydaje się, że oto nareszcie możecie rozkoszować się smakiem ulubionej potrawy w wydaniu, jakiego długo szukaliście.

I tu - ten piękny sen się kończy - gdyż kelner niczym strażnik menu obwieszcza Wam stanowczym tonem, że potrawy te są niedostępne... zgroza!

Totalna klęska i rozczarowanie. Można zbesztać szefa, trzasnąć drzwiami, wyjść i nigdy tu nie wrócić. Jest jedno ALE, kucharz, który tu pracuje jest jedyny w swoim rodzaju i nikt inny nie potrafi przyrządzić tej jedynej ulubionej przez nas potrawy. Może jednak warto pertraktować?


Ten wstęp miał niektórym z Was dać odczuć to, co ja czułem. Dowiedziałem się, że długo szukane księgi są niemal w zasięgu moich rąk, ale dostęp do nich jest mocno ograniczony lub wręcz niedostępny.

Mogę popatrzeć, powzdychać ale nie wolno mi posmakować, dotykać


Naprawdę nie rozumiem stanowiska ludzi kościoła, którzy z jakiś niezrozumiałych dla mnie powodów bronią dostępu do dokumentów. Tłumacząc to "nieludzkimi" powodami: brakiem czasu, dostępnością tylko osobom prowadzącym badania naukowe czy też po prostu - Nie, bo Nie! Trzeba zaznaczyć, że często okres, który akta obejmują nie łapie się w żadne bzdurne ograniczenia ochrony danych osobowych.
Zwątpiłem w siebie, zwątpiłem w to, że potrafię z ludźmi rozmawiać, potrafię ich przekonać. Po prostu nie rozumiem.
Nie potrafię przekonać ludzi, (bo ksiądz to też człowiek), którzy są przecież jedynie dysponentami a nie właścicielami tego typu akt. Nawet gdyby byli właścicielami to czy można rościć sobie prawo do historii społeczeństwa, rodziny, narodu. Kto ma większe prawo do dokumentów, których głównymi postaciami są nasi najbliżsi, przodkowie? Ksiądz lub inna osoba, która z racji swojej chwilowej funkcji przechowuje te dokumenty, czy też rodzina szukająca swej tożsamości?
Muszę tu zaznaczyć, że sprawa nie dotyczy wszystkich księży i pracowników archiwów. Spotkać można także ludzi nad wyraz przychylnych. Ludzi, którzy służą pomocą i swoją wiedzą nie robiąc problemów. Takich ludzi, którzy nic w zamian nie oczekują aż chce się wynagradzać.
Wiem, że nie każdy rozumie, po co i dlaczego zagłębiamy się w przeszłość, jednak wydaje się, że tego typu zajęcie (powiernik dokumentów) wymaga bycia otwartym na ludzi i ich potrzeby.

Mój apel do Was i zarazem prośba, to dzielcie się z ludźmi swoimi wiadomościami na dany temat (z zakresu genealogii i nie tylko). Nie zatrzymujcie ich tylko dla siebie, bo wówczas tracą na wartości. Uwierzcie, że to, co dla Was najcenniejsze otrzymacie bezinteresownie, choć być może nie bez waszego wkładu i wysiłku.

Przytoczona opowieść głównie dotyczy Archiwum Diecezjalnego w Łomży. Archiwum odmówiło mi listownie jakiś czas temu dostępu do ksiąg, innym razem stwierdzając, że takich ksiąg nie mają. Nie udało mi się też umówić telefonicznie na wizytę, zasłaniano się pozwoleniami od władz zwierzchnich jak i motywacją oraz zasadnością moich poszukiwań.
Tym samym proszę wszystkich, którzy mają dostęp do zasobów tego archiwum o pomoc w odszukaniu zapisów dotyczących parafii Kleczkowo, w szczególności miejscowości Kamionowo w zakresie nazwisk moich przodków:
  • Mierzejewski (Jakób Władysław 1876-1914, Władysław 1845-1914, Marcin ok 1820-przed 1874 oraz wszelkie inne osoby tego nazwiska)
  • Choromański ( Anna ok 1826 -???? oraz wszelkie inne osoby tego nazwiska z tej parafii)
  • Kamionowski (Balbina 1855-1914, Jakub 1817-1870 oraz wszystkie inne z Kamionowa)
  • Rostkowska (Marianna 1824-1879 rodzice? Gabriel, Magdalena)
  • Lendo Michał ur.1857, wszelkie daty związane z jego małżeństwami i potomstwem z okresu, kiedy mieszkał w Kamionowie, potem Nożewie)
  • Dobkowska Marianna Teofila 1859-1904 (moja praprababka z Jankowo Skarbowo parafia Nowogród
Zakres dat i rodzajów dokumentów, które mnie interesują to akta metrykalne, wszelkie spisy ludności i dokumenty do 1914 roku włącznie To jest rok, w którym, niemal wszyscy moi protoplaści zmarli. 
Akta takowe znajdujące się fragmentarycznie w USC Troszyn lub AP Pułtusk, mają wiele dziur, są w pewnej części odtworzone (a więc niepozbawione błędów) i nie zawierają wszystkich nazwisk i danych. 
Jestem bardzo zainteresowany podjęciem szerszej współpracy ze studentami historii i osobami zainteresowanymi genealogią z Łomży i okolic. Szczegóły do uzgodnienia poprzez adres mailowy

zbigniew.mierzejewski@neostrada.pl

niedziela, 23 października 2011

Wsparcie i pomoc wzajemna

W ostatnim okresie wciąż przeglądam to, co już znalazłem i wiem. Jak to dobrze, że coś niecoś mam zarchiwizowane, choć duża część rodzinnych i nie tylko historii spoczywa chaotycznie rozrzucona w mojej głowie. Dla uporządkowania tej wiedzy między innymi służy ten, blog. Od czasu do czasu jakieś zdjęcie lub dokument przypominają mi, że jeszcze wiele pozostało do ustalenia. Dlatego też moje posty przeskakują w różne miejsca, obszary i czasy. 


Moje drzewo genealogiczne to ponad 2 tyś osób, z tego kilkaset to bliscy krewni i bezpośredni przodkowie, latami sięgającymi do ok.1696 roku. Niemal kompletne (nazwiska, miejsca, daty) ustalenia, co do przodków cztery pokolenia wstecz, przy maksymalnej liczbie osiem pokoleń wstecz. Kilka linii w głąb przeszłości uległo zawieszeniu z powodu braku na tą chwilę wiedzy i dokumentów, np. Żebrowscy, Kamińscy itd. 
Przyjdzie czas na kolejne remanenty i przypomnienia teraz wciąż myślę o miejscach, archiwach i dokumentach, do których jeszcze nie dotarłem. 

Przez lata poszukiwań poznałem wiele ciekawych osób dzielących moje zainteresowania genealogią. Te znajomości jednak naturalnie obumierają, jeśli nie łączy ich jakieś wspólne ogniwo, wspólny interes, np. rodzina lub indeksacja zasobów metrykalnych. Chyba dojrzałem do tego, żeby się gdzieś zrzeszyć. Pozostaje pytanie gdzie? Czy biorąc pod uwagę moje obecne miejsce zamieszkania, czy też miejsce zamieszkiwania przodków? Jeśli miejsce zamieszkiwania przodków to które? Podlaskie, Suwalszczyzna, Mazowsze, a może jeszcze inne?
Dzięki internetowi i forom genealogicznym [np http://genealodzy.pl/Forum.phtml] zdobyłem nową wiedzę, a niekiedy nawet dokumenty. Tak poznałem Garreta Mierzejewskiego [www.mierzejewski.org], który dostarczył mi wiele nowych tropów opartych na jego poszukiwaniach w rejonie, tzw. Mierzejewa, oraz odległego kuzyna Jay Orbika [www.OrbikFamily.com]. Obaj urodzeni i mieszkający w USA, jednak nikogo trwale z najbliższej rodziny, kto wsparłby rodzinne poszukiwania. 
Wszyscy Ci poszukiwacze i odkrywcy mi imponują swoją wiedzą, determinacją, zaangażowaniem, organizacją, choć podobno i ja nie mam, czego się powstydzić;-) 


Każdego, kto choć raz stanie na tej drodze w przeszłość ostrzegam, to wciąga jak dłuższe chodzenie po bagnie, jak mawiał mój znajomy. Dochodzi do tego, że nie ma dnia, żebym nie zerkał na skrzynkę pocztową lub mailową w oczekiwaniu nowych informacji. Niestety skrzynki bywają coraz częściej puste. Niestety coraz częściej brakuje mi właściwych pytań, bądź adresatów, do których mógłbym je skierować. Coraz częściej zastanawiam się nad wsparciem moich poszukiwań przez zawodowców. 
I tu pojawiają się kolejne dylematy. Przez szereg lat zgłębiania historii rodzinnych i zaangażowania docierałem do nowych postaci i dokumentów. Moje samodzielne poszukiwania dawały mi gwarancję rzetelności na miarę mojej wiedzy i umiejętności. Teraz, gdy miałbym się zdać na kogoś nie tak osobiście zaangażowanego nabieram wątpliwości. Nie poznałem nikogo, komu można by było powierzyć swoje poszukiwania ufając, że nie obedrze mnie ze skóry jak mawiają anglosasi have/take the shirt off somebody's back. 

Ciekaw jestem czy Wy znacie, poznaliście takie osoby? Proszę podzielcie się ze mną tymi doświadczeniami. 

Na koniec zwracam się o kontakt i pomoc w zdobyciu kolejnych dokumentów osoby bywające w Archiwum Diecezjalnym w Łomży na adres zbigniew.mierzejewski@neostrada.pl

piątek, 7 października 2011

Śladami przeszłości

Gdy tego roku podróżowałem śladami przeszłości nie wiedziałem jeszcze, iż okaże się wkrótce, że odnalazłem materialny ślad po moim pradziadku Kazimierzu Orbiku. Ale o tym po tym.
Wiedza mojej Mamy, która raczej nie pamięta swego ojca (został zabity, gdy miała ok. 3 lat) nie sięgała poza opowieści mojej Babci Władysławy Orbik z domu Noruk [1902-1984] o jej mężu Bolesławie [1895-1945]. Jego ojciec a mój pradziadek Kazimierz Orbik [1857-1933] zmarł długo przed ślubem dziadków. 
Być może te opowieści i wspomnienia tragicznych wydarzeń z okresu wojny i tuż po przyczyniły się, że historie rodzinne były tak bardzo ważne i pielęgnowane.

Tajno Łanowe w którym to miało miejsce wiele tragicznych zdarzeń 

Mama podtrzymywała wspomnienia babci o ojcu. W swoim już dorosłym życiu, gdy ta rozproszona, podzielona emocjami oraz odległościami, rozdarta tragediami rodzina poznawała się i jednoczyła na nowo, Mama odwiedzała i opiekowała się nieco zapomnianym grobem ojca. Wspólnie ze swoim mężem Zdzisławem kilka lat przed jego śmiercią, która była kolejną tragedią w jej życiu, obmurowała grób, wykarczowując krzewy i stawiając nowy prosty drewniany krzyż. Być może ten nowy krzyż był postawiony w latach 70-tych wraz ze swoim najmłodszym, nowo poznanym bratem przyrodnim Leszkiem Orbikiem z Bielska Podlaskiego.

Bargłowski cmentarz na którym nie sposób odnaleźć dziś grób dziadka 
Sytuacja mojej Mamy i następujące po śmierci swego męża w 1975 r. wydarzenia, opieka nad dziećmi i schorowaną matką, grobem męża a przede wszystkim odległość, jaka dzieliła miejsce zamieszkania od rodzinnych stron powodowała, że po latach nie potrafiliśmy odnaleźć już śladów grobu dziadka.

Mimo to ilekroć mam czas i przejeżdżam przez Bargłów Kościelny staram się odwiedzić cmentarz i miejsca, w których jak mi się wydaje musieli obcować przodkowie. A więc sam kościół z 1883 roku, ze swoim raczej skromnym wyposażeniem, dziś odnowiony. Chrzcielnicę, która jeśli by mogła zapewne wygrzebałaby w swej pamięci radosne chwile chrztu przodków, gdy nadawano im imiona po raz pierwszy przedstawiając światu.

Kościół parafialny w Bargłowie Kościelnym
Chrzcielnica


Odpust od Leona XII z 1901r.
Kapliczka słupowa z Św. Nepomucenem






































Jedynie miejscowa plebania odstrasza mnie swoimi zamkniętymi drzwiami oraz kancelaryjnymi godzinami przyjęć, które nigdy nie chcą się spasować z czasem mojej niezapowiedzianej wizyty.
W kościele ściąga moją uwagę zapis dotyczący odpustu z 11 stycznia 1901 r dany przez Papieża Leona XIII tzw. Papieża różańcowego być może na prośbę rodzimego Towarzystwa Różańcowego i popularnego zwłaszcza w kraju nad Wisłą kultu Maryjnego. Ślady takiego kultu widać na okolicznych kapliczkach  gdzie jego symbolem jest półksiężyc skierowany swymi rogami ku górze umieszczony na kutych krzyżach.

Tak jak to widać wyżej na słupowej kapliczce ze Św. Nepomucenem ulokowanej przy dawnym rozgałęzieniu dróg i nikłej wodnej strugi a może po prostu rowu z wodą. Taka lokalizacja ma swoje znaczenie gdyż Św. Nepomucen chronił pola, zasiewy przed powodziami, wezbraną wodą, której tutaj pośród bagien było pełno, ale i suszą. Droga nieopodal prowadzi na stary cmentarz, co też ma swoją wymowę gdyż Św. Nepomucen jest uznawany za patrona dobrej spowiedzi, być może tej ostatniej. 
Tzw Nepomuki najczęściej były stawiane przy mostach i rozdrożach a kult Św. Nepomucena przywędrował do nas za sprawą jezuitów z Czech


Krzyż z Tajna Łanowego

***
Oglądając często stare zdjęcia u innych żałuję, że nie zachowały się żadne przedwojenne zdjęcia rodziny Orbik, dzięki którym mógłbym poznać lepiej tę połowę mojego bytu, a może po prostu nie potrafiłem do nich dotrzeć. Jedyne zdjęcie dziadka jakie się zachowało to jakbyśmy dziś powiedzieli fotomontaż zamówiony u wędrownego fotografa-komiwojażera dla zaspokojenia ciekawości i tęsknoty córki Norberty. Zdjęcie prezentuje jedyny zachowany wizerunek dziadka z "młodszych" lat oraz dużo starsze zdjęcie mojej babci Władysławy. Na potrzeby córki Norberty istniała też wersja z nią w wieku ok 9 lat w środku, pomiędzy rodzicami. 

Władysława Orbik zd. Noruk i Bolesław Orbik

Brak zdjęć tym silniej wiąże mnie z przeszłością tych miejsc, które odwiedzam, mając w pamięci, że i przodkowie je widywali, wędrując często tymi samymi drogami i ścieżkami. 

Miejsce w którym stała niegdyś kuźnia

Są to czasami miejsca tragiczne i martwe w swojej wymowie jak dzisiejsze pole porośnięte kukurydzą. Kiedyś w tym miejscu stała kuźnia, po której dziś nie ma śladu. Jedynie wzgórek z brzozami, których liście mruczą na wietrze o tym, co tutaj kiedyś się wydarzyło.
Pewnej nocy rodzinę Orbików zbudzili w nocy zbrojni ludzie, zastukali do izby, w której spali rodzice i zażądali wydania żywności oraz transportu przy pomocy konia z wozem. Prawdopodobnie był to fortel mający na celu wywabić Bolesława z domu poza wieś. Jego żonę Władysławę wraz z 3 letnią Norbertą zamknięto od zewnątrz, grożąc śmiercią jeśli spróbuje się wydostać, twierdząc jednocześnie że mąż wróci. Tak się jednak nie stało i dopiero nad ranem pozostałe starsze dzieci otworzyły drzwi a ludzie powiadomili, że Bolesław wisi w drzwiach starej kuźni. Do dziś nie poznałem jasnych powodów tej śmierci, jedna z hipotez mówi o wyroku za to, że podczas okupacji sowietskiej był priedsiedatielem sielsovietu, inna mówi o porachunkach rodzinnych wyrównywanych pod osłoną chaosu jaki panował w 1945 roku.
Wg wspomnień mojej Mamy podobno po latach w B-stoku odbyła się rozprawa związana z tymi wydarzeniami, na którą wzywano babcię Władysławę w charakterze świadka..

Bolesław za "pierwszego sowieta", jako przewodniczący lokalnego sielsowietu był zmuszany (pod karą) do wytypowania gospodarzy do tzw. "wywózki" gdzie sam się umieścił, następnie pod wpływem lamentowań pierwszej żony Bronisławy będącej w zaawansowanej ciąży z kolejnym ósmym dzieckiem, postępującej gruźlicy, wykreślił się z listy. Bronisława nie przeżyłaby trudów wywózki i straciłaby dziecko, umierając zresztą wkrótce potem. Z relacji córki Norberty z drugiego małżeństwa z Władysławą, która słyszała historię od bezpośrednich świadków z tamtych czasów wiemy iż kierował się bogactwem gospodarzy (co było w zgodzie z żądaniami sowietów) zaradnością wytypowanych licząc na to że będzie im łatwiej poradzić sobie w takiej sytuacji. 
W okresie między wojennym prowadził we wsi sklep tzw."kolonialny". Był zaradnym i majętnym gospodarzem potrafiącym wykonywać wiele skomplikowanych prac, zarówno stolarskich jak i kowalskich. Liczne dzieci wychowywał twardą ręką aż do swojej śmierci. Po jego śmierci rodzina się rozpierzchła.

Własnoręcznie, przed blisko 70 latu wykonane przez dziadka Bolesława drzwi
***
Niekwestionowanym znawcą historii rodziny Orbik jest Jay Orbik z USA, który przez ponad 20 lat zbiera wszelkie informacje, penetrując archiwa oraz prowadząc własną stronę na temat tych poszukiwań www.OrbikFamily.com ale nawet on napotyka trudności w postaci dziur w dokumentacji zniszczonej podczas wojennej zawieruchy. Jeśli szukasz swoich korzeni w tej okolicy kliknij, zajrzyj tutaj http://www.orbikfamily.com/orbik/Barglow_Koscielny/Barglow_Record_Project.htm 
Jay wielokrotnie pomagał uzupełnić moją wiedzę genealogiczną, na co i ja nie pozostając mu dłużnym dotarłem do dokumentów pozwalających w dużej mierze uzupełnić te luki.

Jak wiadomo przedłużającymi ród i nosicielami nazwiska są najczęściej mężczyźni. Ci podlegali spisom poborowych, które bywają na tyle dokładne, aby rzucić nowe światło w mrok historii.
Ponieważ gmina Pruska, a tym samym Tajno i okolice przed wojną przynależały do Powiatu Szczuczyńskiego udałem się śladami tych dokumentów poprzez Archiwum Państwowe w Suwałkach do jego oddziału w Ełku. Tutaj w zespole nr 214 pod nazwą "Urząd Powiatowy Szczuczyński ds. powinności wojskowych" odnalazłem wielu Orbików wraz z bezcennymi informacjami.


Informacje w jęz. rosyjskim zawierający cenne dane

W całym dokumencie najczęściej wypełniane były pierwsze 8 kolumn, reszta rzadko. Kolumny 1 i 2 są porządkowe, następne kolumny nr 3, 4, 7, 8 są najcenniejsze ze względu na dane metrykalne oraz informacje o rodzinie.
Kolumna nr 3 określa miejscowość zamieszkania dla pierwszej wpisanej osoby z danej miejscowości.
Jej główną treścią jest nazwisko, (lub przezwisko) i imię oraz tzw. "ocziestwo" czyli imię ojca. Choć bywa,  że tutaj można znaleźć informacje, o tym że ktoś był nieślubnym dzieckiem tak jak w przypadku Konstantego Orbika ur.1894 syna Marianny Orbik. W kolumnie nr 4 zapisywano dokładną datę urodzenia poborowego na podstawie metryki urodzenia. Kolejne kolumny nr 5 i 6 służą weryfikacji wieku wezwanego poborowego i chyba najcenniejsza kolumna nr 7, która dokładnie pyta o stan rodzinny wezwanego dające mu prawo do zwolnienia z art. 45 ustawy.  Zapisywano tam informacje o rodzicach i członkach jego rodziny wraz z wiekiem i datą urodzenia. Prawo do zwolnienia dawało podobnie jak jeszcze do niedawna u nas status jedynego opiekuna i żywiciela rodziny itp.
Kolumna nr 8 pyta o wyznanie, język ojczysty, stan cywilny: kawaler, wdowiec, żonaty, czy ma dzieci ile dokładnie, wymienione czasem z imienia, wiekiem i rokiem urodzenia. Rodzaj wykształcenia z podaniem roku, miesiąca, dnia wydania świadectwa oraz przez kogo. Jeśli wzywany nie posiada ze sobą świadectw to czy jest piśmienny. Zajęcie, rzemiosło, zawód wezwanego.
Innymi słowy kolejne bezcenne źródło informacji dla genealogów pozwalające uzupełnić i poszerzyć swoją wiedzę na temat przodków. 

Ostatnie kolumny pytają między innymi
  • o karalność, pozbawienie praw
  • jeśli wezwany należy do grupy zwolnionych to, jakiego zwolnienia z podaniem rodzaju dokumentu
  • uwagi o innych przyczynach jak śmierć po wezwaniu na spis poborowych (?)

***

I tak dotarłem do mego pradziadka ze strony Mamy, Kazimierza Orbika ur. 1 marca 1857 roku synu Józefa (Osipa) mającego 62 lat, ur. 1 sierpnia 1815 roku. W dokumencie wymienieni są rodzeni bracia:
  • Józef 27 lat (chyba pierworodny sugerując się nadanym imieniem)
  • Jan 18 lat
  • Wiktor 7 lat (zupełnie nieznany dla mnie wcześniej)
Kazimierz Orbik był katolikiem, jego językiem ojczystym był polski, kawaler, niepiśmienny, rolnik, chłop. Tylko w kilku przypadkach jak np. Jana Orbik syna Jana ur. 1880 r, Franciszek Orbik syn Józefa ur.1876 r widniał zapis piśmienny.
Materialny ślad. Zapis dot. pradziadka Kazimierza i jego najbliższych

Te dokumenty, jak twierdzi Jay wypełniły luki w zniszczonych księgach parafialnych dot. niektórych osób.
I tu z Jay Orbikiem znaleźliśmy powinowactwo gdyż mój prapradziadek Józef i praprapradziadek Jay`a - Jakób byli rodzonymi braćmi, synami Wawrzyńca Orbika ur ok 1794 r. ale to już zupełnie inna historia.
Jest to dla mnie pierwszy samodzielnie odnaleziony materialny ślad w przeszłość prowadzący do mego pradziadka Kazimierza Orbika.

Dla zainteresowanych szerzej tematem poboru do wojska polecam lekturę tej książki.
tutaj link: http://otworzksiazke.pl/ksiazka/wielka_transformacja/strona/19



piątek, 16 września 2011

Podumarłe strony. Resurrection


Witajcie po długiej przerwie, za którą Was bardzo przepraszam. Ten blog jeszcze nie wymarł, jak choćby widać po ilości odwiedzających. Zaniedbałem pisanie gdyż wiele ostatnio w moim życiu się wydarzyło i gdy już choćby tylko z poczucia winy oraz obowiązku, siadałem do pisania to pomysły pryskały jak bańki mydlane, pękając pod wpływem wielu wydarzeń. Próbowałem spisywać je do kajetu, lecz upływ czasu, emocji i wrażeń pozwalających je przenieść na te strony rozpływał się niczym poranna mgła z nastaniem kolejnego, następnego i następnego dnia. Może kiedyś uda mi się te bazgroły bezrefleksyjnie przenieść w wirtualne strony tego świata.

Teraz powracam licząc, że znów będę miał coś do przekazania i upamiętnienia na tych stronach. 
W między czasie oczywiście podejmowałem próby podążania śladami przodków, ale nie były one niestety zwieńczone jakimiś spektakularnymi odkryciami. Próby dotarcia do niektórych dokumentów bezpośrednio na parafiach i archiwach oddaliły się w bliżej nieokreśloną przyszłość, czasem po prostu z powodu oporu dysponentów, którego pokonanie wymaga czasu i wielu zabiegów. 
Takie archiwalne poszukiwania przysparzają mi coraz więcej wiedzy obocznej na temat badanych regionów i nazwisk. Z korespondencji, którą także zaniedbałem wiem, że wielu osobom niechcący pomogłem w poszukiwaniach jak choćby dla Rodu Ziemczyków i Pani Aliny, którą tą drogą serdecznie pozdrawiam.
Planuję, więc publikację niektórych zdobytych informacji, dokumentów i zdjęć nawet, jeśli nie dotyczą one bezpośrednio mojej rodziny czy regionu zainteresowań.

                                
 
Jedna z wielu tego typu kapliczek w okolicach Jamin. Napis z 1861 po remoncie. 


Kapliczka przy leśnej drodze Jaminy-Jaziewo podziurawiona kulami sowieckich żołnierzy
Kościół w Bargłowie Kościelnym

W drodze do... grzebałem się także w ziemi, śladami materialnej przeszłości minionych czasów, czego efektem było kilka artefaktów...jak choćby te guziki z pruskiego munduru prawdopodobnie z okresu I-szej wojny światowej.

Guziki z pruskiego munduru używane w latach 1876-1918

Wiele z tych podróży zagrzebanych jest gdzieś w przepastnym archiwum z tysiącami zdjęć, które przypominają mi je od czasu do czasu, ukłony Panie Danielu.
Niestety podobnie jak w ludzkiej pamięci tak i w moim komputerze coraz trudniej je odnaleźć, a jakoś do zabierania ze sobą komputera i opisywani ich na bieżąco nie udało mi się przekonać.  

Gdzieś nad Łyną w okolicach Dobrego Miasta

Wędrowałem wieloma śladami miejsc i zdarzeń nie zawsze związanymi z przeszłością moich przodków. Te wędrówki nasunęły mi pomysły, aby jej tutaj potem opisać dla szerszego ogółu, bo są to miejsca ciekawe, a nie zawsze znane. 

Dzisiejsze Gładysze dawniej Shlodien. Dwór zrujnowany doszczętnie w latach 70-tych

Najprzyjemniejsze z dróg, jakie w tym czasie pokonałem to te wodne z moim kajakiem. Odkryłem tego lata prawdziwą przyjemność pływania w deszczu przy nieustannie zmiennej pogodzie. Tak to prawda, choć naprawdę nie mam powodów żeby narzekać na towarzysząca mojemu pływaniu pogodę. Ilustracją dla tych krótkich wypadów były popołudnia spędzone na lekturze książek np.: Melchiora Wańkowicza, „Na tropach Smętka”; „Polninken” Arno Surmińskiego czy też „Muzeum Ziemi Ojczystej” Siegfrieda Lenza, których lektury serdecznie polecam.

Z synem, kończąc spływ Sokołda-Supraśl

Gdzieś nad łączącym rzeki Pisę i Wadąg jeziorze o tej samej nazwie
Rzeki którymi spływałem w 2011 roku:
  • Omulew
  • Wadąg
  • Orzyc
  • Sokołda
  • Supraśl
  • Łyna
  • Rospuda
  • Pisa Warmińska
  • Jezioro Ukiel czyli Krzywe 
Pozdrawiam wiernych czytelników i mam nadzieję do zobaczenia "W drodze do..."

środa, 8 czerwca 2011

Orbikowie w oragnizacji POW

Dzisiaj jak coraz częściej tu bywa odniosę się do informacji zebranych przez innych poszukiwaczy. Dotyczy rodziny Orbik ze strony Mamy, której główne gniazdo w udokumentowanej historii mieściło się w Tajnie i Orzechówce. To miejscowości na dawnym pograniczu Rzeczpospolitej z Prusami w dawnym Powiecie Szczuczyńskim w skład którego wchodziły gminy Białaszewo, Bogusze do której wówczas przynależało Grajewo, gmina Ruda, Bełda Wąsosz, Radziłów, Pruska.
Na obszarze tym z punktu widzenia przyszłych granic działała intensywnie Polska Organizacja Wojskowa (POW) o czym traktuje poniższy artykuł w linku:
http://www.grajewiak.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=829&Itemid=61

W artykule tym wspomina się między innymi bliżej niezidentyfikowanego Władysława Orbika oraz Bronisława Orbika 1900-1984 pseudonim "Wołodyjowski" syn Franciszka Orbika i Anny z domu Stolarczyk

Dla wykazania skuteczności tej organizacji w regionie północno wschodnich granic Rzeczpospolitej warto wspomnieć o jej efektywności ale o tym za chwilę.
 Każdy Polak zapytany o powstania narodowe potrafi wymienić bez większych problemów:
  • Powstanie Kościuszkowski [1794], 
  • Powstanie Listopadowe[1830-1831], 
  • Powstanie Styczniowe [1863-1864], 
  • Powstania Śląskie [1919-1921] zakończone częściowym sukcesem
  • Powstanie Wielkopolskie [1918-1919] - jedno z nielicznych zakończonych sukcesem, ale czy jedyne?
  • Powstanie Warszawskie [1944] 
Otóż troszkę zapomnianym powstaniem zwieńczonym sukcesem było Powstanie Sejneńskie 1919 roku zorganizowane przez POW dla ukształtowania nowych granic. Więcej o nim przeczytacie tutaj:
Na koniec w uzupełnieniu tego posta odsyłam do strony mego kuzyna Jay Orbika który od ponad 20 lat zgłębia historie tej rodziny jak i wielu innych, mimo dzielącej go odległości w czasie i przestrzeni. W jego artykule wspominani są niektórzy Orbikowie wymienieni na pomnikach i w publikacjach 
http://www.orbikfamily.com/orbik/orbik_war.htm

wtorek, 17 maja 2011

Children of Frank Orbik and Anna Waldowska

Left to right, Irene, Sophie, Emily, and Raymond Orbik c. 1950s


Franciszek Orbik and Anna Stolarczyk had these children:

1.      Franciszek Orbik. Immigrated to Detroit and married Anastasia "Stella" Walsowska.
2.      Kamila (1894-1894)
3.      Jan Orbik b. ? I had no information on him but these new records show him alive in 1828. I think these children Bronislaw 10 and Helen 8 may be his?
4.      Anna 1903, married Jan Siemion in Tajno 1925
5.      Bronislaw (1900-1984) married Helen Klimaszewska. He was a war her in WWI POW and 1920 war.

Bronsilaw Orbik and Helena Klimaszewska:
1.      Irena Alexandra Orbik, born in 1924. Married Waclaw Chmielewski in 1950 in Grajewo.
2.      Tadeusz Orbik, born and died in 1926 in Tajno.
3.      Halina Celina Orbik. Born 1928 in Tajno.
4.      Stanislaw Orbik, born 1922 and died in 1923 in Tajno.
5.      Luczna (?) Lucja Orbik, born in 1932 in Tajno..
6.      Lucian Orbik, born in 1931 in Tajno.
7.      Maria Orbik, born in 1935 in Tajno.
8.      Mieczyslaw Orbik.

Pawel Orbik and Katarzyna Godlewska:
1.      Franciszek Orbik, born 1862 in Tajno. This is Franciszek married to Anna Stolarczyk.
2.      Jan Orbik, born 1865 in Tajno.
3.      Anna Orbik, born 1868 d. 1873 in Tajno.
4.      Stanislawa Orbik, born 1870 d. 1873 in Tajno.
5.      Franciszka Orbik, born 1873 d. 1874 in Tajno.
6.      Pawel Orbik, born 1875 in Tajno.
7.      Agnes Orbik, born 1876 in Tajno.
8.      Boleslaw Orbik, born 1878 in Tajenko

Informacje pochodzą od Jay Oribk www.orbikfamily.com

Baner 720x300

create your own banner at mybannermaker.com!
Copy this code to your website to display this banner!